Tomasz Chruściel wraz ze swoim bratem Robertem wybrali się na ryby. Wybrali swoje ulubione jezioro czyli Pogorię IV. Wtedy jeszcze się nie spodziewali, że 8 listopada przyniesie im tylu wrażeń.
Łódką dopłynęli do swojego ulubionego miejsca połowu.
- Zarzuciłem wędkę z przynętą metodą na żywca, a brat zajął się metodą spiningową.Rozmawialiśmy sobie razem i poprosiłem go o pomoc w zlokalizowaniu mojego spławika i powiedziałem, że wcale się nie obrażę gdy go nie znajdzie. Bo to dobry znak - wspomina Tomasz Chruściel, mieszkaniec Będzina-Łagiszy i członek grupy Łowców.
Na początku trochę się niecierpliwił, wiec postanowił zwinąć nadmiar żyłki.
- Zwijałem nadal i poczułem niecodzienny opór, jakbym holował kłodę z dna jeziora.Pod powierzchnią wody zobaczyłem ogromne zielono białe cielsko.Ono zobaczyło również nas. Machnęło ogonem kilka razy chlusnęło wodą i popłynęło z powrotem w otchłań jeziora nie przejmując się oporem wędziska i hamulcem kołowrotka ,który stale tyrkotał i tracił żyłkę .Gdy stanął zwijałem ją z powrotem przez wygiętą na maksa wędkę. Gdy ryba była już przy łodzi, znów bawił się ze mną, a ja walczyłem z niezwykłym skupieniem i uwagą. Wiedziałem, że to jest "ryba życia".
Wędkarz miał nawiniętą bardzo cienką żyłkę, w stosunku do tak ogromnej ryby. Wiedział, że jeśli żyłka strzeli, to tak wielki okaz już nigdy się nie powtórzy. Walka trwałą ponad 20 minut do momentu aż ryba straciła nieco swoich sił.
- Dopiero wtedy zaczęły do mnie docierać jednocześnie emocje i paraliż przed tak wielkim szczupakiem. Prawdę mówiąc był to też strach przed agresywnym pyskiem i ostrymi zębami. Nie wiedziałem co mam robić. Mieliśmy podbierak ale do mniejszych ryb i żaden z pobliskich wędkarzy, również nie miał odpowiedniego.Ręce mi się trzęsły, nogi miałem jak z waty.W końcu włożyliśmy ogromny łeb do małego podbieraka, a resztę cielska i ogon zawinąłem jak wielką anakondę do środka i podniosłem rybę od spodu, z uwagi na ogromny ciężar. W łódce okazało się, że miarka jest za krótka. Na szczęście posiłki z domu, wiozły już następną dłuższą - wspomina historię pan Tomasz.
Szczupak gigant miał119,5 centymetrów długości i ważył ponad 12 kilogramów. Po zmierzeniu i zważeniu ryby, a także zrobieniu pamiątkowych zdjęć, ryba wróciła do wody.
- Tak nakazuje regulamin tego łowiska, tak wielki okaz musiał trafić z powrotem do wody - tłumaczy Tomasz Chruściel.
Oznacza to, że za kilka lat, ktoś może wyłowić ponownie tego szczupaka, parę kilogramów cięższego i dłuższego.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?