Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Henryka Krzywonos jest jedną z kobiet, które w sierpniu 1980 roku uratowały strajk

Dorota Abramowicz
Henryka Krzywonos zawsze mówi prawdę w oczy.
Henryka Krzywonos zawsze mówi prawdę w oczy. fot. Anna Arent.
Autobusy nie zwyciężą czołgów! - krzyczała 16 sierpnia 1980 r. w Stoczni Gdańskiej nikomu nieznana wówczas Henryka Krzywonos, tramwajarka. Chwilę wcześniej Lech Wałęsa ogłosił koniec strajku, a ona, w imieniu pracowników wspierających strajk małych zakładów, wołała do stoczniowców: - Jeśli nas porzucicie, będziemy zgubieni!

Później, wraz z trzema innymi odważnymi kobietami - Aliną Pieńkowską, Anną Walentynowicz i Ewą Osowską - zatrzymywała przy bramach robotników, którzy chcieli wrócić do domów. Jest jedną z tych kobiet, które zmieniły bieg historii.

Zawsze była odważna. I zawsze myślała o innych. Kiedy ci, którzy podpisywali wraz z nią porozumienia sierpniowe, zajęli się polityką, ona wraz z mężem Krzysztofem Strycharskim założyła Rodzinny Dom Dziecka dla tuzina dzieciaków.

Jest bardzo skromna. Kiedy w ubiegłym roku przyznano jej tytuł "Polki dwudziestolecia", powiedziała, że nie czuje się symbolem.

- A ja przecież jestem zwykłą kobietą, taką jak każda inna - tłumaczyła wyraźnie skrępowana.

Dziś, choć mieszka wraz z mężem i dwoma najmłodszymi synami, studentem Tomkiem i Przemkiem gimnazjalistą, w Glinczu koło Żukowa, mówi, że całe życie związała z Gdańskiem.

Dzieciństwo to gdański Nowy Port, dzielnica, gdzie wszyscy wszystkich znali. Miała 20 lat, gdy po zdaniu specjalnych egzaminów dostała pracę motorniczej w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym w Gdańsku.

Była jedną z niewielu tramwajarek. Traktowano je bez taryfy ulgowej: gdy trzeba było, jeździły dzień i noc, w świątek i piątek.

Sierpień 1980 r. wywrócił całe jej życie do góry nogami. - Byłam zahukaną dziewczyną, bez oparcia w rodzinie, którą doświadczenie nauczyło, że musi się sama obronić - wspomina. - W Sierpniu zrozumiałam, że można polegać na drugim człowieku, że komuś na mnie zależy. Nauczono mnie, co to znaczy polityka, jak podejmować decyzje. Jestem za to wdzięczna wszystkim uczestnikom tamtych wydarzeń, bez wyjątku.

Jej życie nabrało przyspieszenia: zostawiła tramwaj, weszła w skład Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego Solidarności. Była w ciąży, kiedy ogłoszono stan wojenny. Komuniści nie odważyli się jej internować, więc sama zaangażowała się w pomoc dla internowanych, kolportowała bibułę. Pobita podczas rewizji - straciła dziecko. Nie mogła w Gdańsku znaleźć pracy, więc dzięki wsparciu m.in. ks. Henryka Jankowskiego wyjechała do Rucewa na Mazury, a potem do Szczecina. Tam dowiaduje się, że ma nowotwór. Po operacji w 1987 roku, cudownie ocalona, ponownie ląduje w Gdańsku.

Na półtora miesiąca znalazła pracę w Ośrodku Kształcenia Cudzoziemców. Koło ośrodka stał kiosk warzywny, prowadzony przez młodszego od niej o 10 lat Krzysztofa Strychar-skiego. Zaproponował jej pracę.

A potem wszystko potoczyło się błyskawicznie: w piątek pomógł swojej nowej pracownicy przewieźć meble do mieszkania, w sobotę wraz z siostrą wpadł na urodziny, a trzy miesiące później wzięli ślub.

Mieszkali w Brzeźnie, blisko plaży. Piękne miejsce, latem w domu pełno od gości.

A potem stworzyli rodzinę. Najpierw adoptowali Agnieszkę, potem pojawił się Janek, czternastolatek z sąsiedztwa, któremu zmarła matka. Do sądu na rozprawę o ustanowienie dalekich krewnych rodziną zastępczą dla chłopca na świadka wezwano Henrykę. Zobaczyła ludzi marudzących, że nie dadzą rady, że Janek za duży... Nie wytrzymała i powiedziała, że Janek może mieszkać z nią. Potem była Ola. I rodzeństwo Oli: Monika, Sabina, Marlena, Sylwia, Patrycja. Po nich Patryk, Łukasz, Tomek i Przemek. I tak Krzysztof, mając 26 lat, został ojcem dwanaściorga dzieci.

- Wspaniałym ojcem - powtarza dziś każdemu pani Henryka. - Bez niego nie powstałby nasz dom, nie dalibyśmy tyle naszym dzieciom. Nie wiem, co jest trudniejsze: zmieniać historię, działać w konspiracji, czy wychować tuzin dzieci pokaleczonych przez los, osieroconych, odrzuconych - dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dabrowagornicza.naszemiasto.pl Nasze Miasto