Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jerzy Duda Gracz: Samotny jest Chrystus w drodze krzyżowej...

Wach-Malicka i Katarzyna Grygierczyk
Jerzy Duda Gracz jako Szymon Cyrenejczyk w Golgocie Jasnogórskiej.
Jerzy Duda Gracz jako Szymon Cyrenejczyk w Golgocie Jasnogórskiej.
Zgięty pod ciężarem krzyża i grzechów tego świata, po ludzku smutny. I, jak każdy człowiek, w cierpieniu sam. Doskonale oddał to w swych obrazach Jerzy Duda Gracz. "Golgota jest tu i teraz" - mówił artysta. O jego malarskich drogach krzyżowych piszą Henryka Wach-Malicka i Katarzyna Grygierczyk.

Motyw Męki Pańskiej... Znany z setek obrazów i rzeźb, bo przecież niemal wszyscy wielcy artyści nowożytnej Europy próbowali mierzyć się z tym wyzwaniem. I niemal wszyscy, bez znaczenia w jakiej tworzyli epoce i jakie mieli umiejętności, pozostawili prace przejmujące i przykuwające wzrok odbiorcy. Bo motyw Drogi Krzyżowej to nie tylko wyzwanie twórcze. To przede wszystkim wyzwanie dla wrażliwości artysty i jego zdolności do współodczuwania cierpienia. Malując umierającego Chrystusa, artysta maluje wszystko to, czego doświadcza człowiek w obliczu śmierci - samotność, ból i zmęczenie, ale też godność i nadzieję.

Cierniowa droga

Tak jak u Jerzego Dudy Gracza, który malował Drogę Krzyżową wiele razy, właściwie od wczesnej młodości. Urodzony w Częstochowie od dzieciństwa stykał się nie tylko z miejscem kultu, ale z pielgrzymami, przybywającymi do tego miasta dosłownie zewsząd. W czasach szkolnych i w pierwszych latach twórczości malarskiej, w jego szkicach pojawiają się motywy procesji, wielkanocnych obrzędów i jasnogórskich pątników. Ale to dopiero początek drogi. Malarza przede wszystkim irytują kupczący odpustami śmiertelnicy, których jakby nie porusza Tajemnica Zmartwychwstania. To ten Duda Gracz, który wkrótce zaszokuje Polskę bolesną ironią, z jaką obnażać będzie narodowe skrzywienia charakteru. Od lat 70. XX wieku, Jerzy Duda Gracz maluje jednak coraz więcej pojedynczych obrazów, czasem są to nawet małe cykle, w których wątek religijny przeważa nad ostrością społecznej krytyki. Zawsze są to jednak prace bardzo osobiste; malowane w jego własnej konwencji, w której wyolbrzymienie miesza się z zadziwiająco realną wizją współczesnego świata.

Znawcy twórczości mistrza za przełom w tej tematyce uważają tzw. Golgotę z Brennej Leśnicy. Jerzy Duda Gracz namalował ją do kaplicy domu Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej w połowie lat 80. To dzieło naprawdę wstrząsające, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Obrazy są nieduże, to kwadraty o trzydziestocentymetrowych bokach, ukazujące głowę Chrystusa, jakby poza czasem i przestrzenią, ale z druzgocącą dokładnością. Tylko kilka razy w tle pojawiają się inne twarze lub drzewo krzyża. Ten zabieg, wydawałoby się czysto formalny, skutkuje jednak niesłychanie emocjonalnym poruszeniem osoby patrzącej. Chrystus jest tu porażająco zmęczony i dramatycznie odcięty od innych ludzi; i wyznawców, i wrogów. Nie widzimy oprawców i nie widzimy przemocy, niemal instynktownie czujemy jednak ból katowanego człowieka. Ten ból sprawia, że i my musimy na sekundę znieruchomieć. To wystarczy, by zastanowić się nad własną, życiową drogą.

Samotność na krzyżu

Bez uczniów i tłumów krzyczących "Alleluja" - samotny jest Chrystus na krzyżu. Wycieńczony, poraniony, z włosami i szatami zlepionymi krwią, zgięty pod ciężarem krzyża i wszystkich grzechów tego świata, po ludzku smutny. I, jak każdy człowiek, w cierpieniu sam.

Musiał wiedzieć o tym Jerzy Duda Gracza malując w 1990 roku Golgotę Eremicką w kaplicy Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej, tym razem w Katowicach. To bardzo szczególny cykl, znów "skazujący" Chrystusa na męczeństwo w zupełnej samotności. Bo jakby nie był on już dość odosobniony w swoim męczeństwie, to artysta odmawia mu nawet fizycznej obecności najbliższych. Ale to już nie tylko twarz, jak w poprzednim cyklu, lecz postać, ukazana od pasa w górę. Ta postać jest jednak jedyną, którą możemy na obrazach zobaczyć. Gdzieś tam poza płótnem musi być Szymon z Cyreny, bo czyjeś silne ręce sięgają po krzyż, muszą też być rozpaczające niewiasty, bo Jezus przemawia do kogoś pocieszająco i musi być święta Weronika, bo do kogoś chusta, na której odbiła się zakrwawiona twarz, przecież należy. Ale całą Drogę Krzyżową, od wydania wyroku po złożenie w grobie, ten Chrystus musi przejść sam. Nawet spotkanie z Matką to majaczący z boku czwartego portretu błękitny płaszcz. - Punktem centralnym każdego obrazu jest twarz Zbawiciela, tak jak powinien być on głównym przedmiotem każdej wielkopiątkowej modlitwy - opowiada ks. dr Mirosław Godziek, duszpasterz akademicki w ośrodku przy ul. Granicznej w Katowicach. - Nie ma na żadnym z obrazów niepotrzebnych detali, które odwracałyby uwagę modlącego się od tego, co ma ona wyrażać. Od ukazanych przez nią emocji i tego, co się z nimi wiąże. Taka modlitwa, w obecności Chrystusa i tylko Chrystusa, jest dla chrześcijanina rzeczywistością najważniejszą.

On i my

Najbardziej znaną, i chyba najbardziej dla artysty typową, jest jednak Golgota Jasnogórska w Sanktuarium Matki Bożej na Jasnej Górze w Częstochowie z 2001 roku. W tym cyklu cierpiącego Chrystusa otacza już tłum. A w tłumie - my i oni, sam artysta (Przypowieść Cyrenejczyka), postacie z przeszłości, nasi święci i bohaterowie narodowi, wierni wyznawcy i przypadkowi gapie, Jan Paweł II i dziewczynka w skromnej komunijnej sukience, obraz Matki Boskiej Częstochowskiej i druty, jakby z obozu koncentracyjnego. Wszystkie postacie stoją jednak z boku; Chrystus pozostaje w tym tłumie sam.

Golgota Jasnogórska pełna jest barwnych alegorii, fantastycznych szczegółów i postaci, ma w sobie przy tym wiele współczesnych odniesień. Jak choćby spotkanie Chrystusa nie z samą Matką, ale wszystkimi matkami i obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Sam malarz powiedział o niej, że zależy mu, aby "nie była historią obrazkową sprzed 2000 lat, którą z dobrym samopoczuciem (że to nie myśmy krzyżowali) sprawujemy w Wielki Piątek".

- Ta Golgota jest dzisiaj, teraz i tutaj, w katolickiej Polsce - podkreślał. I to samo odnosi się do wszystkich pozostałych.

Chrystus polski

Czternaście stacji drogi krzyżowej w kaplicy domu prowincjalnego sióstr marianek w Katowicach to, jak na Jerzego Dudę Gracza, dzieło najbardziej skromne. Jeśli nie pokorne. Nazwany na początku swojej kariery "rubasznym kpiarzem", kojarzony przez wielu z wizerunkami ludzi o nalanych twarzach i wybujałych kształtach, satyrą i deformacją, stworzył cykl wyjątkowo ascetyczny.

- Oceniać to dzieło w kategoriach pędzla, farby i płótna to go nie doceniać - mówi ks. Godziek. - To dzieło trzeba czytać w całości. W oderwaniu od konwencji to tylko czternaście obrazków, które mogą się podobać, albo nie. Dopiero, gdy człowiek przejdzie sam całą drogę krzyżową, przestanie traktować to jako zjawisko kulturowe, ale przeżycie duchowe. Każdy uczestnik drogi krzyżowej dokonuje przewartościowania swojego życia, znajduje wyjście z trudnych sytuacji, widzi właściwy sens i istotę życia. Życia, które ma początek, ale nie ma końca. Każdy chrześcijanin musi sam przebyć swoją drogę krzyżową. Sam, czyli decydując się na indywidualne przemyślenia. Duda Gracz podpowiada, do kogo należy te przemyślenia kierować. Każdy musi przy tym pamiętać, że istnieje jeszcze "piętnasta", nienamalowana stacja. Każda droga krzyżowa kończy się bowiem przy ołtarzu, co oznaczać ma Zbawienie.

Jerzy Duda Gracz wielokrotnie wracał do tego przejmującego tematu, spod jego pędzla wyszła przecież i "Pieta Limanowska", cykl obrazów pasyjnych z kaplicy w Wiśle Jaworniku i Nadrzeczu koło Biłgoraja. Gdy ogląda się te obrazy chronologicznie, trudno nie zauważyć, że są coraz bardziej smutne...

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto