Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MKS DG: jeszcze o finale Pucharu Polski koszykarzy. Emocji nie zabrakło [ZDJĘCIA]

mat. prasowe MKS
Finał Pucharu Polski koszykarzy w hali Centrum
Finał Pucharu Polski koszykarzy w hali Centrum mat. MKS/Adrianna Antas
MKS DG. Dąbrowa Górnicza Basket Cup dobiegł końca i zostawił nas z wieloma koszykarskimi wspomnieniami. Bezprecedensowe wydarzenie w historii Dąbrowy Górniczej było promocją sportu i dobrej zabawy. Mimo że MKS szybko odpadł z walki o Puchar Polski, starcie finałowe pomiędzy Stelmetem BC Zielona Góra i Rosą Radom stworzyło niepowtarzalną atmosferę zarówno wśród kibiców, jak i zawodników.

MKS DG: jeszcze o finale Pucharu Polski koszykarzy. Emocji nie zabrakło [ZDJĘCIA]


W ostatnim dniu dąbrowskiego turnieju na trybunach Hali Centrum zasiadły ponad dwa tysiące osób. Wśród nich także fani Stelmetu i Rosy. Większym wsparciem cieszyli się radomianie. Koszykarze tuż za swoją ławką słyszeli głośny i nieustający doping, który był znakomitym akompaniamentem do ich zwycięstwa. Zespół trenera Wojciecha Kamińskiego podniósł się z kolan w pierwszym starciu z Polskim Cukrem Toruń i w kolejnych dniach turnieju nie miał sobie równych.

Oprócz sympatyków koszykówki, którzy spędzali czas wspierając drużyny i angażując się w konkursy, do Dąbrowy przyjechała również liczna grupa dziennikarzy z całej Polski. Ci zgodnie przyznawali, że jednym z najlepszych, a na pewno najsmaczniejszych punktów imprezy był catering obfitujący w… wysokiej jakości produkty wędliniarskie.

Pierwsze rozstrzygnięcia

W dniu otwarcia Dąbrowa Górnicza Basket Cup, pierwszy mecz rozegrały ze sobą ekipy z Radomia i Torunia. Polski Cukier długo utrzymywał prowadzenie, ale w ostatnich minutach Rosa wrzuciła wyższy bieg, przejmując inicjatywę. Rozgrywający torunian - Łukasz Wiśniewski miał szansę uratować triumf swojego zespołu, lecz przestrzelił kluczową próbę za trzy. To spotkanie okazało się najtrudniejszym dla finalistów.

Głównym daniem czwartku było starcie Energi Czarnych Słupsk z MKS-em Dąbrowa Górnicza. Goście z nadmorskich okolic bardzo długo kontrolowali sytuację. Szczególnie kłopotliwy dla obrony gospodarzy był Demonte Harper, który zakończył mecz z 27 punktami, 9 zbiórkami i 10 asystami. Mimo dobrej postawy słupszczan, zawodnicy trenera Drażena Anzulovicia wrócili do gry i na zaledwie 1,1 sekundy przed końcem mieli okazję wygrać lub doprowadzić do dogrywki. Piotr Pamuła nie złapał jednak piłki wybijanej z boku i ku rozczarowaniu na trybunach, szansa na awans do półfinałów przepadła.

Natomiast Stelmet BC w swoim pierwszym meczu zagrał jak przystało na lidera Tauron Basket Ligi i bez większych kłopotów odprawił młody skład Asseco Gdynia. W ostatnim ćwierćfinale Anwil Włocławek poradził sobie z Polfarmexem Kutno. Do gry dla teamu z Kujaw wrócił Chamberlain Oguchi. Razem z Robertem Skibniewskim prowadził swoją drużynę, notując 17 punktów.

Nie tylko walka o finał

Z obu półfinałów zdecydowanie większym zainteresowaniem cieszyła się walka ekip z Włocławka i Zielonej Góry. Stelmet BC bardzo szybko ustalił reguły gry i kontrolował przebieg meczu dzięki znakomitej defensywie i skutecznej grze w ataku. W ostatnich minutach doszło jednak do niebezpiecznej sytuacji. Mateusz Ponitka przy swoim spektakularnym bloku nieumyślnie kopnął w twarz Davida Jelinka. Szczęśliwie Czech uniknął poważnej kontuzji.

W meczu Rosy z Czarnymi z bardzo dobrej strony zaprezentował się Daniel Szymkiewicz. Ten 21-letni obwodowy poprowadził klub z Radomia do finału, zapisując na swoje konto 18 punktów, 3 zbiórki i 2 asysty.

Meczu o trzecie miejsce nie było, ale przed finałem odbyła się jeszcze jedna skutecznie podnosząca ciśnienie rywalizacja. Pracownicy Polskiego Związku Koszykówki rzucili koszykarskie wyzwanie dziennikarzom. Ustalono zasadę, iż zwycięska będzie drużyna, która jako pierwsza wygra dwa mecze. Jedno spotkanie było rozgrywane do 30 punktów. Okoliczności okazały się doprawdy dramatyczne, bowiem przy stanie 1:1 wszystko sprowadziło się do skuteczności rzutów za trzy. Tutaj brylował Łukasz Cegliński ze Sport.pl. To on swoją próbą z dystansu zapewnił dziennikarzom triumf.

Największy sukces

Kulminacja ostatniego dnia miała przynieść emocje, jakich dostarczyć mogą tylko profesjonaliści. Z jednej strony drużyna Saso Filipovskiego, z drugiej Wojciecha Kamińskiego. Stelmet BC od samego początku był zaskoczony tempem oraz intensywnością narzuconymi przez Rosę. Zielonogórzanie wybici ze swojego naturalnego rytmu nie potrafili znaleźć odpowiedzi, które zapewniłyby im przewagę. Największy problem lider PLK miał ze skutecznością z dystansu. W całym meczu wykorzystał tylko 6 z 34 prób. Wszystko zatem wskazywało na niespodziankę. Radomianie prowadzeni przez MVP turnieju C.J. Harrisa, w czwartej kwarcie nie odpuścili ani na moment, dając fanom na trybunach wiele powodów do radości. Za kilka chwil mieli trzymać Puchar Polski w swoich rękach. To pierwszy tak wielki sukces w historii radomskiego klubu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dabrowagornicza.naszemiasto.pl Nasze Miasto