Znów wielkie kolejki i stacze w Wydziale Praw Jazdy i Rejestracji Pojazdów

W środę przed godz. 7, 30 minut przed otwarciem drzwi, kolejka liczyła blisko 100 osób! O godz. 10 nie było już sensu stawać na jej końcu, bo nie było szans, by otrzymać numerek - limit został wyczerpany. Ale za 250 zł można sprawę załatwić - u staczy, którzy znów pojawili się przed urzędem.

- Stałem od godz. 8.30 prawie 2 godziny i odszedłem z kolejki, bo nie było szans na załatwienie dziś sprawy - denerwuje się Wojciech Wawrzyniak, który chciał zarejestrować sprowadzonego z Niemiec opla. - Od gościa na parkingu usłyszałem, że za 250 zł wszystko za mnie pozałatwia. Czy tak powinno być w urzędzie?

- Specjalnie wzięłam sobie wolne, by zarejestrować auto - mówi Katarzyna Stępczyńska, łodzianka, która sprowadziła z Francji citroena. - Byłam w kolejce przed godz. 7 i dzięki temu udało mi się jeszcze na dziś załapać.

Przed drzwiami urzędu właściciele aut pilnują, by nikt nie wcisnął się w kolejkę. Ale są w niej też stacze - jedni stoją, inni szukają klientów. Za miejsce w pierwszej pięćdziesiątce trzeba zapłacić od 100 zł do nawet 250 zł - cena zależy m.in. od liczby osób w ogonku - im ich więcej, tym drożej.

Skąd znów wzięły się tak duże kolejki?

- Ludzie masowo kupują samochody, a nasze możliwości kadrowe są ograniczone - mówi Rajmund Kądziela, zastępca dyrektora Wydziału Praw Jazdy i Rejestracji Pojazdów. - W oddziale rejestracji mamy 20 pracowników, z których każdy dziennie rejestruje po ok. 15 samochodów. Więcej nie da rady. Temat staczy dla nas właściwie nie istnieje, ponieważ jeśli są kierowcy, którzy płacą za załatwienie sprawy, wystawiają pełnomocnictwa, dają wszystkie potrzebne dokumenty, to nie możemy tego kwestionować.

A co na to stacze?

- Kolejki przed wakacjami są, bo ludzie kupują samochody. Pomagamy w rejestracji tylko tym, którzy tego chcą - mówili w środę przed urzędem.