Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cenna wygrana biało-czerwonych! [ZDJĘCIA]

Hubert Zdankiewicz
Polacy nie zawiedli i pokonali 3:0 Kazachstan w poniedziałkowym meczu eliminacji MŚ 2018 Polska, na PGE Narodowym w Warszawie. Ich gra nadal pozostawiała jednak sporo do życzenia. Biało-Czerwoni pozostali liderem grupy E, ale ich przewaga punktowa nad najgroźniejszymi rywalami nie wzrosła, bo swoje mecze wygrały również Dania i Czarnogóra.

To mógł być mecz, którym drużyna Adama Nawałki przypieczętuje swój awans na przyszłoroczny mundial w Rosji. Tak by było, gdyby nie piątkowe 0:4 z Danią w Kopenhadze, po którym sytuacja w naszej grupie trochę się skomplikowała. Na kolejną stratę punktów Biało-Czerwoni nie mogli sobie pozwolić.

- To nie był zimny prysznic, to była ulewa. Jutro zrobimy wszystko, żeby trzy punkty zostały w Warszawie. Koncentracja, zaangażowanie i spokój - musimy o tym pamiętać - zapowiadał dzień przed spotkaniem z Kazachstanem Nawałka, a kapitan Robert Lewandowski apelował do kibiców i mediów, by nie dramatyzowali po jednej raptem porażce.

Niby słusznie, z drugiej jednak strony tak spektakularnego pokazu bezradności w wykonaniu naszej reprezentacji nie oglądaliśmy chyba od czasów niesławnych 0:6 z Hiszpanią i 0:3 z Kamerunem, za kadencji Franciszka Smudy. Były więc podstawy do małego niepokoju, zwłaszcza jeśli się pamięta pierwsze spotkanie obu drużyn. (zakończone wynikiem 2:2). To była do ubiegłego piątku nasza jedyna stratą punktowa w tych eliminacjach.

- Zwycięstwa cieszą, porażki uczą. Będziemy się wystrzegać błędów z poprzedniego meczu. Mecz z Danią jest świetnym materiałem szkoleniowym, który pokazał nasze słabości i dzięki temu możemy dokonać odpowiednich korekt - podkreślał Nawałka, a korekty zaczął od składu.

Na ławce rezerwowych usiedli Artur Jędrzejczyk, Karol Linetty i Jakub Błaszczykowski, a w pierwszym składzie wyszli Maciej Rybus, Maciej Makuszewski i Arkadiusz Milik. Tym samym Polacy wrócili do ustawienia 4-4-2, którym grali aż do poważnej kontuzji Milika w ubiegłorocznym meczu z Danią.

Przyniosło to efekt o tyle, że cała trójka była zamieszana w bramkę dla Biało-Czerwonych, na którą nie trzeba było czekać nawet kwadransa. Z lewego skrzydła piłkę w pole karne wrzucił Rybus, a kompletnie nie kryty Makuszewski zagrał ją głową wzdłuż bramki. Wprost do Milika, który szczupakiem wpakował ją do siatki. Lepiej zacząć się nie mogło.

Piłkarze Nawałki próbowali pójść za ciosem. Omal nie skończyło się to jednak wyrównującą bramką. Środek polskiej defensywy w poniedziałek nadal nie stanowił niestety monolitu. Postawa pomocników również pozostawiała sporo do życzenia. Za dużo było w naszej grze chaosu, niecelnych podań i złych wyborów. Do tego stopnia, że poirytowany postawą kolegów Lewandowski zaczął cofać się po piłkę i probował sam rozgrywać.

W pewnym momencie wdał się również w dyskusję z sędzią. Miał pretensje, że ten toleruje brutalne zagrania Kazachów, którzy faktycznie nie przebierali w środkach.

Więcej bramek do przerwy nie zobaczyliśmy, choć mogło. Najlepszą okazję zmarnował Milik, który w 37. minucie, po wymianie w polu karnym podań z Lewandowskim, znalazł się oko w oko z bramkarzem gości. Strzelił jednak nad poprzeczką.

Po zmianie stron Polacy nadal atakowali. Ku osłupieniu kibiców bramkę zdobył jednak Kazachstan. Na szczęście dla nas radość gości nie trwała długo, bo sędzia dopatrzył się spalonego. Można było oczekiwać, że ta sytuacja zmobilizuje Polaków. O dziwo jednak zmobilizowała Kazachów. Gospodarze nadal próbowali atakować, ale coraz częściej gubili się pod wysokim pressingiem gości.

Zapachniało niespodzianką. Na szczęście Polakom udało się w końcu zdobyć kolejną bramkę (ich gra poprawiła się po wejściu na boisko Jakuba Błaszczykowskiego). Tak naprawdę dwie, ale po rzucie wolnym Lewandowskiego sędzia liniowy nie zauważył, że piłka przekroczyła całym obwodem linię bramkową. Chwilę później, po rzucie rożnym, do siatki trafił jednak głową Kamil Glik i Nawałka mógł odetchnąć. Tuż przed końcem gości dobił jeszcze z rzutu karnego Lewandowski.

Po tym meczu Biało-Czerwoni pozostali liderem grupy E. Nie wzrosła jednak ich przewaga nad drugą w tabeli Danią (nadal wynosi trzy punkty), bo Eriksen i spółka poszli za ciosem i rozgromili na wyjeździe 4:1 Armenię (w trzecim poniedziałkowym spotkaniu Czarnogóra wygrała 1:0 z Rumunią).

Arcyciekawie zapowiada się w tej sytuacji kolejna seria spotkań. 5 października to Polska zagra na wyjeździe z Armenią, (którą rok temu w Warszawie z trudem pokonała 2:1). Czarnogóra zagra u siebie z Danią.

TOP sportowy: zobacz hity internetu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto