- Pracownicy są wściekli i jednocześnie czują się bezsilni. Nie dość, że wszyscy mają wypowiedzenia i będą pracować tylko do końca roku, to w dodatku nie otrzymali wypłaty. Obiecywano ludziom, że będzie dla nich praca i obietnicy nie spełniono. Obiecywano, że w spokoju dopracują do czasu formalnej likwidacji zakładu i nawet tej obietnicy nie dotrzymano. To skandal, że do rozgrywek pomiędzy panią prezes spółki a marszałkiem wykorzystywani są ci najsłabsi, czyli pracownicy - dodaje Samek.
Związkowcy rozważają teraz, jakie podjąć działania. Poinformowali już Państwową Inspekcję Pracy i rozpoczęli spór zbiorowy. - Sytuacja jest tak napięta, że obawiamy, że może nawet dojść spontanicznego strajki i zatrzymania pociągów w regionie - mówi przewodniczący.
Obecnie w Śląskim Zakładzie Przewozów Regionalnych pracuje około 1400 osób. - Na początku tego roku było nas 1800. Po tym, jak podjęto decyzję o likwidacji zakładu, część już znalazł pracę w innych spółkach kolejowych lub ma zagwarantowane przejście do tych firm, a część uczestniczy w rekrutacji do Kolei Śląskich. Niestety spora część po 31 grudnia pozostanie bez pracy. Nasze prośby i apele do marszałka, aby Koleje Śląskie przejęły wszystkich pracowników Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych nie przyniosły efektu. Obietnice, że problem zostanie rozwiązany pozostały obietnicami – dodaje Mariusz Samek.
Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?