DG: prokuratura stawia zarzuty w sprawie groźnego wypadku w Nemo Wodnym Świecie

Przypomnijmy, że wtedy, w piątkowy wieczór – 22 maja 2015 roku - chłopak (zatrudniony na umowę-zlecenie jako pomocnik ratownika) doznał poważnych urazów twarzy. Miał wykonać zjazd testowy zjeżdżalnią i to podczas tego zjazdu doszło do tragedii. Chłopak uderzył w zasuwę hamującą. Miał uszkodzony nos, poważne urazy twarzoczaszki, a także połamane kości szczęki. Przeszedł ponaddwugodzinną operację nosa. Lekarze zaszyli mu nos i policzek

Zarzuty usłyszał Błażej Z, kierujący w momencie zdarzenia pracownikami, jako koordynator ratowników Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Dąbrowie Górniczej w obiekcie „Nemo Wodny Świat”.

- Błażej Z. stawił się w piątek w Prokuraturze Rejonowej w Dąbrowie Górniczej. Nie przyznał się jednak do zarzucanych mu czynów. Odmówił też składania wyjaśnień - informuje Arkadiusz Stachura, zastępca prokuratora rejonowego w Dąbrowie Górniczej.

Błażej Z. podejrzany jest o przestępstwo z artykułu 220 par. 1 kodeksu karnego i artykuł 156 par. 1 pkt 2 kk. Przy zastosowaniu art. 11 par. 2 kk. Prokuratura zarzuca Błażejowi Z. m.in. fakt należytego przygotowania, organizacji i nadzoru nad pracą wykonywaną przez Kacpra. Dlatego naraził go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Drugą osobą, która miała zostać w tej sprawie przesłuchiwana w piątek prokuraturze, jest Andrzej Latosik., szef stowarzyszenia Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe w Dąbrowie Górniczej. Również on - jak twierdzi prokurator - miał usłyszeć zarzuty, ale nie stawił się w prokuraturze. Zostanie w tej sprawie wyznaczony drugi termin.

Rafał Nyznar, pełnomocnik WOPR-u i Andrzeja Latosika, nie ma natomiast informacji, jakoby jego klient miał składać jakiekolwiek wyjaśnienia. Stwierdził, że żadne zarzuty jego klientowi nie zostały postawione.

A jak całą sprawę ocenia Marek Masłoń, tata poszkodowanego Kacpra? – Patrząc z perspektywy czasu nie jestem do końca zadowolony, że do odpowiedzialności nie został na razie pociągnięty nikt z Nemo Wodnego Świata, a to przecież aquapark odpowiada za stan techniczny urządzeń i całą infrastrukturę – przyznaje Marek Masłoń. – Sprawa toczy się obecnie w trzech trybach. Jest sprawa z sądzie cywilnym, złożona przez Państwową Inspekcję Pracy, pod kątem braku szkoleń i zaniedbań związanych z zatrudnianiem tych małoletnich. Ostatnio otrzymałem też informację, że kolejna sprawa będzie toczyła się w Sądzie Pracy, także z udziałem PIP-u. Tutaj chodzi o zmianę umowy-zlecenia, jaką rzekomo miał syn, a tak naprawdę nawet jej nie podpisał i nigdy jej nie widział, na umowę o pracę. Bo taka właśnie umowa powinna obowiązywać. No i w piątek rozpoczęła się sprawa w Prokuraturze Rejonowej w Dąbrowie Górniczej. A jak już będą wskazani winni, wtedy będę mógł wystąpić w stosunku do nich z powództwa cywilnego, bowiem uważam, że mojemu synowi należy się za wszystkie doznane krzywdy zadośćuczynienie. W trakcie ustaleń okazało się, że ten dekiel został wrzucony dwa metry w głąb rury i nikt nie był w stanie go zauważyć, a mało tego, to stanowisko powinni obsługiwać doświadczeni, wykwalifikowani ratownicy, a nie dzieci. Syn cały czas przeżywa, to co się stało. W szkole jest nieobecny myślami, duchowo na lekcjach, chodzimy na terapię, ale to nie daje zbyt wiele. Pozostały też widoczne obrażenia, blizny. Na razie nikt nie chce tego operować, mówią, że być może jak skończy 21 lat, to da się coś zrobić – dodaje.