Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dramat lokatorów w Dąbrowie Górniczej. Jeden z sąsiadów zgromadził w mieszkaniu góry śmieci. Smród nie daje żyć pozostałym

Piotr Sobierajski
Piotr Sobierajski
Dąbrowianin zgromadził w mieszkaniu mnóstwo śmieci i odpadków. Smród jest okropny, lokatorzy mają już dość takiego sąsiedztwa 

Zobacz kolejne zdjęcia/plansze. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Dąbrowianin zgromadził w mieszkaniu mnóstwo śmieci i odpadków. Smród jest okropny, lokatorzy mają już dość takiego sąsiedztwa Zobacz kolejne zdjęcia/plansze. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE PAS/arc.prywatne
Blok jak wiele innych. Kilka pięter, balkony, miejsca parkingowe na dole. Kiedy jednak przyjrzymy się nieco bliżej jednemu z mieszkań na pierwszym piętrze zauważymy okno zabite dyktą, dwa kolejne obok brudne, bez firanek. To właśnie tam, w bloku przy ulicy Dąbrowskiego 24, mieszka mężczyzna, który od lat gromadzi śmieci. Jest ich już cała góra, sięgają po sufit, a do mieszkania nie ma praktycznie jak wejść. Lokatorzy mają już dość smrodu i rozchodzącego się po klatce schodowej fetoru. Od lat proszą o pomoc Spółdzielnię Mieszkaniową Lokator i wszystkie instytucje, które mogą coś zrobić w tej sprawie. Efekt? Śmieci przybywa, a kilka dni temu cały ten bajzel zaczął płonąć. Ludzie uciekali w popłochu z mieszkań, cały blok tonął w dymie. Interweniowali strażacy. - Czy my mamy tu zginąć w ogniu i smrodzie, bo nikt nie potrafi rozwiązać tego problemu? Gdzie my żyjemy? - pytają dąbrowianie.

Sytuacja, w jakiej znaleźli się mieszkańcy bloku przy ul. Dąbrowskiego 24, faktycznie jest bardzo trudna. Kiedy zbliżamy się na pierwsze piętro, faktycznie czuć dziwny zapach. Trochę, jakby coś gniło, trochę, jakby się rozkładało. Pod samymi drzwiami, za którymi mieszka gromadzący odpady mężczyzna, fetor jest coraz większy. Rozchodzi się w górę, przenika bez problemu do sąsiednich mieszkań.

Smród, pożary, same problemy. Lokatorzy się jednak nie poddają

- Smród jest okropny, przenika przez ściany, wdziera się oknami, musimy zaklejać drzwiczki do wodomierzy, bo nie da się wytrzymać. Wszystkie rzeczy w szafie nadają się tylko do chemicznego odświeżania. Nie można ich od tak, wyjąć i na siebie założyć – podkreśla Joanna Rojewska, mieszkanka bloku przy ul. Dąbrowskiego 24.

- Ten fetor nie daje nam normalnie żyć. Aż szczypie w oczy. Coraz więcej lokatorów choruje, bo to mieszkanie wypełnione jest przecież zarazkami, bakteriami. Bóle głowy, złe samopoczucie, to wciąż się powtarza. Nie wiemy, czy już nie ma tam robactwa, gryzoni, które za chwilę przeniosą się na całą klatkę, a potem na cały blok. Ten człowiek nie reaguje na żadne wezwania do tego, by zacząć żyć normalnie, by uprzątnął te śmieci, które walają się w całym mieszkaniu, sięgając pod sufit – dodaje Urszula Gajdzik.

Lokatorzy dąbrowskiego bloku nie zamierzają się jednak poddawać. Są właścicielami swoich mieszkań, regulują rachunki, jak podkreślają, chcieliby więc żyć w normalnych warunkach, nie będąc narażonymi na takie uciążliwości. Tym bardziej, że dzieje się coraz gorzej. Jak podkreślają straż pożarna i policja interweniowała już w maju tego roku, a po raz kolejny w pierwszych dniach listopada br. Wtedy zrobiło się bardzo niebezpiecznie, bo góry śmieci zaczęły się po prostu palić.

- Od wielu miesięcy staramy się o pomoc, bo taka sytuacja nie może dalej trwać. Wysłaliśmy mnóstwo pism, próśb, ale jak widać, na razie nic się nie zmienia – mówi Danuta Wieczorek, która mieszka tuż nad mieszkaniem, w którym zalegają śmieci. Na potwierdzenie pokazuje całą teczkę wypełnioną korespondencją m.in. ze Spółdzielnią Mieszkaniową Lokator, Sanepidem, policją.

- Ten człowiek nie otwiera nikomu drzwi, nie odbiera skierowanych do siebie pism, wezwań. A jak już uda się komuś z nim spotkać, to zapewnia spółdzielnię czy policjantów, że posprząta, ale oczywiście tego nie robi. Znosi kolejne śmieci. Boimy się, że wybuchnie kolejny pożar a my nie zdążymy się ewakuować. Poza tym, z tego mieszkania czuć taki dziwny zapach, jakby się rozkładało jakieś ciało, może to jakieś zwierzę? Tak mówili podczas jednej z interwencji sami strażacy. Nikt tego nie wie, co tam pod tymi górami odpadków się znajduje. Nie możemy odpuścić, nie możemy się poddać. Zwłaszcza, że ten człowiek sam przyznaje, że się zapomina, że ma luki w pamięci. W gniazdkach widzi kamery, które go śledzą. Po prostu jest chory i nadaje się do leczenia, ktoś powinien się nim zająć, a nie dawać wiary jego słowom, że nie potrzebuje pomocy, że jakoś sobie radzi – dodaje.

Dąbrowianie, dzięki swojej postawie, sprawili, że w bloku pojawił się dodatkowy odciąg powietrza, ale to pomaga tylko czasem, a jak podkreślają nie załatwia sprawy. W sezonie jesienno-zimowym nie mogą mieć cały czas otwartych okien, by wietrzyć mieszkania. Zastanawiają się więc, co ich jeszcze czeka? Próbowaliśmy skontaktować się z dąbrowianinem gromadzącym śmieci, ale nie było go po ostatnim pożarze odpadów i śmieci w swoim mieszkaniu.

Śmieci muszą zniknąć, są pouczenia, wezwania, prośby, ale bez efektu

Jak dowiedzieliśmy się w Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Dąbrowie Górniczej pierwszą interwencje mieszkańców Państwowa Inspekcja Sanitarna otrzymała w 2018 roku.

- Zgodnie z obowiązującą wówczas wykładnią prawną, zgodnie z art. 26 ustawy z dnia 14 marca 1985 r. o Państwowej Inspekcji Sanitarnej Państwowy, inspektor sanitarny miał prawo wstępu do mieszkań w razie podejrzenia lub stwierdzenia choroby zakaźnej, zagrożenia zdrowia czynnikami środowiska, a także jeżeli w mieszkaniu jest lub ma być prowadzona działalność produkcyjna lub usługowa. Przeprowadzona analiza rejestrów podejrzeń/zachorowań na choroby zakaźne znajdujących się w Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Dąbrowie Górniczej wykazała, iż osoby zamieszkujące przy ul. Dąbrowskiego w nich nie figurują. Brak kwalifikowania zagrożenia epidemiologicznego, czyli zgłoszenia dokonanego przez lekarza zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, uniemożliwiała przeprowadzenie kontroli – tłumaczy Marzanna Kuc, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Dąbrowie Górniczej.

Interwencja z 2 grudnia 2020 r. dotyczyła unoszącego się odoru na klatce schodowej w bloku przy ul. Dąbrowskiego 24.

- Zostało wystosowane pismo do Spółdzielni Mieszkaniowej Lokator o odniesienie się podnoszonego problemu. W odpowiedzi uzyskano informację, iż sprawa zakończyła się wyrokiem Sądu Rejonowego w Dąbrowie Górniczej, który nakazał pozwanemu usunięcie źródła nieprzyjemnego zapachu, wydobywającego się z lokalu mieszkalnego. Wyrokowi nadano rygor natychmiastowej wykonalności. Ponadto zostało wystosowane pismo do lokatora, przypominające o obowiązku utrzymania nieruchomości w należytym stanie higieniczno-sanitarnym w celu zapobieganiu zakażeniu i chorobą zakaźnym – dodaje Marzanna Kuc.
Jak tłumaczy dąbrowski sanepid Państwowa Inspekcja Sanitarna nie jest organem egzekucyjnym, którego zadaniem jest stosowanie środków służących doprowadzeniu do wykonania przez zobowiązanych ich obowiązków o charakterze pieniężnym lub niepieniężnym oraz zabezpieczenia wykonania tych obowiązków, a wynikających z orzeczeń Sądów Powszechnych. Ponadto z uwagi na sytuację epidemiczną związaną z epidemią koronawirusa SARS-Co-V-2 od 28 maja 2020 r. zawieszone do odwołania zostały wszystkie kontrole w PSSE województwa śląskiego przez Śląskiego Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego.
Po naszej interwencji 5 listopada 2021 r. pracownicy sanepidu podjęli próbę przeprowadzenia czynności kontrolnych w mieszkaniu zawalonym śmieciami.

- Jednak z uwagi na brak możliwości wejścia do mieszkania zostały przeprowadzone czynności tylko na częściach wspólnych budynku mieszkalnego. Ponadto nawiązano współpracę z MOPS-em w Dąbrowie Górniczej oraz zarządzaniem kryzysowym. 8 listopada 2021r. planowana jest wspólna kontrola nieruchomości z przedstawicielami Spółdzielni Mieszkaniowej Lokator – przyznała Marzanna Kuc

Do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Dąbrowie Górniczej w ostatnich 5 latach wpłynęło około 25 podobnych zgłoszeń. Podejmowanie były czynności zgodnie z posiadanymi kompetencjami, przeprowadzano czynności kontrolne nawiązywano współpracę z MOPS-em, zarządcą nieruchomości czy służbami miejskimi.

Dąbrowscy policjanci także wiedzą o zaistniałej sytuacji. - Staramy się w miarę możliwości, zgodnie z literą prawa wraz ze spółdzielnią mieszkaniową zmobilizować mężczyznę do uprzątnięcia śmieci. Na bieżąco dzielnicowy odwiedza właściciela mieszkania i przeprowadza z nim wiele rozmów wychowawczych oraz informuje prawnie i o dalszym toku postępowania. Z tego co nam wiadomo obecnie są prowadzone czynności komornicze na zlecenie sądu rejonowego – mówi Bartłomiej Osmólski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Dąbrowie Górniczej.

Przychodzą, proponują pomoc, ale dąbrowianin odmawia

Prośba o pomoc trafiła również do dąbrowskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Co się w tej sprawie wydarzyło? 6 lipca 20218 r. wpłynęło tam pismo SM Lokator z prośbą o pomoc w sprawie lokatora, który nie radzi sobie z utrzymaniem czystości i porządku w mieszkaniu przy ul. Dąbrowskiego 24.

- Pracownik socjalny podejmował próby nawiązania kontaktu osobistego z tym panem w miejscu jego zamieszkania 12 i 13 lipca 2018 r. Zostawił informację z prośbą o kontakt w celu ustalenia możliwości udzielenia pomocy – informuje Agnieszka Grobelna, zastępca naczelnika Wydziału Polityki Społecznej w dąbrowskim Urzędzie Miejskim.

Dąbrowianin 17 lipca 2018 roku nawiązał kontakt telefoniczny z pracownikiem socjalnym i poinformował go, że nie chce żadnej pomocy z MOPS i nie widzi potrzeby kontaktu z pracownikiem socjalnym. Nie wyraził także zgody na wizytę w miejscu zamieszkania.

- Wskazał, że jest „osobą w wieku 60 lat i daje sobie radę jak każdy inny człowiek”. Zadeklarował, że jeśli będzie chciał się skontaktować z pracownikiem socjalnym to sam do niego zadzwoni i ustali wizytę. 23 sierpnia 2018 roku miała miejsce kolejna wizyta w miejscu zamieszkania, wspólnie z pracownikami SM Lokator. Dąbrowianin nie otworzył drzwi, w skrzynce była liczna korespondencja i ulotki, co wskazywało, że od dłuższego czasu może nie przebywać w domu. Pod drzwiami nie było czuć smrodu. Pracownik SM Lokator poinformował pracownika socjalnego, że sąsiedzi skarżą się na smród wydobywający się z mieszkania. Są to ustne skargi, a SM Lokator zgłosił sprawę do sanepidu – dodaje Agnieszka Grobelna.

Co dalej? 24 sierpnia 2018 roku lokator gromadzący śmieci telefonicznie poinformował pracownika socjalnego, że często nie ma go w domu, bo załatwia emeryturę a także przez jakiś czas był w szpitalu.

- Tłumaczył, że przeprowadza w domu remont, potwierdził, że mieszkanie jest trochę zaniedbane, ale jak stwierdził – „to się zdarza przy remoncie”. Poinformował też pracownika socjalnego, że nachodzą go pracownicy SM Lokator, bo sąsiedzi się skarżą, że przez wentylację „coś czuć”. Wyjaśnił, że czasami zdarzało mu się zapomnieć coś wyrzucić i może było czuć. Oświadczył, że jak załatwi emeryturę to zgłosi się do pracownika socjalnego – mówi Agnieszka Grobelna.

Od 2018 roku dąbrowianin w żaden sposób nie kontaktował się już jednak z pracownikiem socjalnym. Jak nformuje zastępca naczelnika Wydziału Polityki Społecznej nie było także innych zgłoszeń ze Spółdzielni Mieszkaniowej Lokator. Do MOPS nie wpłynęło też w tej sprawie żadne pismo od lokatorów bloku przy ul. Dąbrowskiego 24 (sprawdzono korespondencję od 2017 r.).

Dąbrowianin zgromadził w mieszkaniu mnóstwo śmieci i odpadków. Smród jest okropny, lokatorzy mają już dość takiego sąsiedztwa 

Zobacz kolejne zdjęcia/plansze. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Dramat lokatorów w Dąbrowie Górniczej. Jeden z sąsiadów zgro...

W czwartek 5 listopada 2021 r. pracownicy socjalni udali się do mieszkania przy ul. Dąbrowskiego 24, ale nikt nie otworzył drzwi. Z informacji, jakie pracownicy socjalni uzyskali od sąsiadów wynika, że lokator jest osobą sprawną, chodzącą, w ocenie sąsiadów wyglądającą na zdrową. Jak podali sąsiedzi – od 4 listopada lokator nie przebywa w mieszkaniu. Niestety, bez kontaktu z nim nie można ustalić planu ewentualnej pomocy – tłumaczy Agnieszka Grobelna.

Światełko w tunelu, być może śmieci znikną z mieszkania za kilka tygodni

Spółdzielnia Mieszkaniowa Lokator, największa w Dąbrowie Górniczej, wskazuje w tym przypadku na złożoność całej sytuacji, a także takie, a nie inne prawo, które ogranicza możliwość natychmiastowej, skutecznej interwencji. Mimo tego można mówić, że pojawiło się dla lokatorów bloku przy ul. Dąbrowskiego 24 światełko w tunelu. Jest szansa, że śmieci zostaną usunięte z mieszkania w grudniu tego roku.

- Problem patologicznego zbieractwa, z którym borykają się spółdzielnie mieszkaniowe jest tematem bardzo trudnym do rozwiązania, zarówno ze względu na istniejące uwarunkowania prawne jak i wrażliwość społeczną – mówi Monika Pająk, kierownik ADM 2 w Spółdzielni Mieszkaniowej Lokator w Dąbrowie Górniczej.

- Obecnie nie istnieją przepisy jasno chroniące nas przed uciążliwymi zapachami emitowanymi przez sąsiadów, dlatego spółdzielnia – jako zarządca budynku – praktycznie jest bezradna, nie mogąc ani skutecznie, ani szybko doprowadzić do usunięcia wszystkich rzeczy , które „zbieracze” nieustannie gromadzą. Istniejące możliwości prawne są albo trudne do zastosowania albo wiążą się z długą i żmudną drogą zmierzającą do ich wyegzekwowania. Całą procedurę komplikuje dodatkowo tzw. mir domowy, którego naruszenie jest przestępstwem przeciwko wolności a za jego naruszenie grozi kara grzywny, ograniczenie wolności a nawet pozbawienie wolności – dodaje.

Jak wyjaśnia cała procedura rozwiązania problemu „ brzydkich zapachów” wydobywających się z jednego z mieszkań w budynku przy ul. Dąbrowskiego 24 rozpoczęła się w marcu 2018 roku. Po skargach lokatorów pracownicy spółdzielni wielokrotnie starali się rozwiązać problem, próbując dostać się do mieszkania i porozmawiać z lokatorem, by wyjaśnić sytuację i znaleźć możliwości rozwiązania zaistniałej sytuacji. W tym czasie kilkanaście razy próbowali wejść do mieszkania, trzykrotnie w asyście policji, raz pogotowia ratunkowego i strażaków (podejrzenie zagrożenia życia) wiele razy wzywali dąbrowianina do uprzątnięcia śmieci, wysłali także pisma do MOPS i sanepidu, z prośbą o pomoc w rozwiązaniu problemu.

- Wszystkie podjęte działania zgodnie z obowiązującym prawem okazały się bezskuteczne. Żadna z tych instytucji nie miała wystarczająco skutecznych narzędzi prawnych, które pozwoliłaby na szybkie i skuteczne usunięcie problemu, tym bardziej iż lokator ma prawo odrębnej własności do lokalu mieszkalnego i nie jest osobą ubezwłasnowolnioną. Przez trzy lata mieszkanie zostało udostępnione tylko trzykrotnie w kwietniu,czerwcu i grudniu 2018 r. Podczas tych wizyt dokonano przeglądu wentylacji, wykonano nowy odrębny kanał wentylacyjny wraz z uszczelnieniem łącza do szachtu wentylacyjnego w mieszkaniu, przez które przedostawały się przykre zapachy. W piwnicy wykonano nowy kanał doprowadzający świeże powietrze z zewnątrz budynku do zbiorczego szachtu wentylacyjnego – tłumaczy Monika Pająk.

Bezskuteczne próby interwencji zmusiły Spółdzielnię Mieszkaniową Lokator do skierowała sprawy pana B. na drogę sądową, składając w kwietniu 2019 r. pozew do Sądu Rejonowego w Dąbrowie Górniczej.

- W wyniku podjętych działań prawnych spółdzielnia uzyskała tytuł wykonawczy, którego przedmiotem jest usunięcie zalegających w mieszkaniu rzeczy uciążliwego lokatora. Wyrok został skierowany do egzekucji. Czynności egzekucyjne są w toku.

Lokator mieszkania nr 35 nie odbiera żadnej korespondencji pochodzącej od spółdzielni, sądu, czy komornika, co powoduje przedłużenie podejmowanych prawnie czynności. Podkreślenia wymaga również fakt, że nawet podejmowane przez spółdzielnię próby wejścia do lokalu nr 35 przy udziale policji okazały się bezskuteczne. Lokator nie otworzył drzwi. Brak jest kontaktu z właścicielem lokalu. Podejmowane próby osobistego kontaktu pracowników spółdzielni z właścicielem lokalu nr 35 również nie przyniosły rezultatu – informuje kierownik ADM 2.

Jest jednak światełku w tunelu. Sprawa opróżnienia i usunięcia nagromadzonych rzeczy z przedmiotowego mieszkania, zgodnie z wyrokiem sądu nastąpi prawdopodobnie w grudniu 2021 r. w wyniku egzekucji komorniczej. Komornik wyznaczył już termin przeprowadzenia czynności egzekucyjnych.

- Na zakończenie pragniemy podkreślić, że zbieractwo jest chorobą powszechnie znaną zwaną syllogomanią. Chorymi na to schorzenie winny zajmować się służby sanitarne i medyczne, a nie zarządcy domów. Przepisy w tym zakresie są w Polsce bardzo nieprecyzyjne i wymagają szybkich zmian. Zbieractwa bowiem w najmniejszej mierze nie można identyfikować z kolekcjonerstwem. Zbieranie, a zbieractwo to nie to samo. Problem sam od siebie nie zniknie. Musimy, jako społeczeństwo, aż do skutku domagać się od decydentów zajęcia się tym tematem i jego prawną regulacją. Chodzi wszak o stosowanie warunków do bardziej skutecznej pomocy cierpiącym na tę przypadłość, jak i ich sąsiadom, ponoszącym skutki zamieszkiwania w bliskości takich osób. Mamy nadzieję, że pomożemy zwrócić uwagę opinii publicznej na fakt, iż z takimi dokładnie problemami boryka się wiele spółdzielni w całej Polsce i być może to jest właśnie dobry moment, aby nagłośnić gehennę, jaka spotyka wiele rodzin, które cierpią z powodu jednego dokuczliwego sąsiada – podkreśla Monika Pająk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dabrowagornicza.naszemiasto.pl Nasze Miasto