Street Fighter
W wypadku filmu Street Fighter, czyli Uliczny wojownik, spodziewać się można sporego poruszenia w kwestii tego, dlaczego znalazł się na tej liście, a nie w najgorszych ekranizacjach gier. Od razu przyznaję, że jest to pytanie uzasadnione.
- Czy jest to dobry film – nie.
- Czy jest to dobra ekranizacja – nie.
- Czy scenariusz/zdjęcia/kostiumy/dialogi/cokolwiek można tu określić jako dobre? – nie.
Pomimo głośniej obsady, w której znaleźli się Jean-Claude Van Damme oraz Raul Julia, film okazał się totalna porażką. Dotyczyło to zarówno wpływów z biletów, jak i recenzji, a wszystko to spowodowane jego dramatyczną wręcz jakością. Film ten jednak bez wątpienia przeszedł do legendy ekranizacji gier i stał się kultowy właśnie dlatego, że jest aż tak zły. Gdyby był choć trochę lepszy, przeszedłby może bez specjalnego echa. Jednak dramatyzm tkwiący w tym przypadku nie w gatunku, a w samej jakości filmu Uliczny wojownik sprawił, że słyszał i pamięta o nim niemal każdy.
Co więcej, choć jest to śmiech ze sporą domieszką zażenowania, to w trakcie jego seansu można się nieźle uśmiać, np. z przerysowanych min i zachowań aktorów, głupich dialogów czy charakteryzacji. Dzięki temu wszystkiemu Street Fighter jest ekranizacją różnie złą, co kultową.