MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Jaślanie w anegdocie. Część druga: Eugeniusz Romer

Wiesław Hap
Romer na obrazie Cz. Skawińskiego
Romer na obrazie Cz. Skawińskiego Archiwum
W grudniu ub. roku ukazała się moja nowa książka „Sławni i zapomniani jaślanie w ciekawostkach i anegdotach”. W nawiązaniu do tego wydawnictwa, w Faktach Jasielskich oraz na portalu Jasło Nasze Miasto zainicjowany został cykl, w ramach którego chcemy przedstawić nieznane oblicza niektórych jego bohaterów. Na pierwszy ogień poszedł Antoni Zoll, dziś skupimy się na Eugeniuszu Romerze.

Związany z Jasłem i ziemią jasielską prof. Eugeniusz Romer na kartach historii zapisał się jako światowej sławy uczony, geograf, twórca szkół kartograficznych - polskiej i europejskiej. Był również wielkim patriotą i humanistą oraz świetnym pedagogiem. Pochodził z rodu związanego z Jasielszczyzną przez kilka wieków. Urodził się w 1871 r. we Lwowie, ale jego stare szlacheckie korzenie mocno sięgają podjasielskiej Bieździedzy.

Przygody dzieciństwa

Jako chłopiec, Eugeniusz był uczniem niegrzeszącym pilnością, dość niesfornym i ciągle upominanym. Edukację rozpoczął w szkole ludowej w Rzeszowie. Z tym miastem wiąże się historia, w jaki to sposób chciał zrobić swój pierwszy „biznes”. Niestety, na przeszkodzie stanęła mu słaba wiedza matematyczna.

„W pamięci pozostało mi przedsięwzięcie samodzielnego zarobku, gdy zgłosiłem się w jakimś biurze żydowskim do akordowego pisania kolumn cyfrowych (50 centów za 1000 cyfr). Skończyło się to żałośnie, gdy mnie kupiec wziął na spytki z tablicy mnożenia”

- wspominał tę przygodę.

Następnie uczył się w Krośnie, w pojezuickiej szkole ludowej. Przyjaźnił się z Franciszkiem Pikiem Mirandolą - późniejszym pisarzem, poetą i tłumaczem literatury oraz z Janem Szczepanikiem, w przyszłości wybitnym wynalazcą.

„Już wówczas mnie rwało w pola i lasy, w wikle nadrzeczne i stare wisłoczyska; osiem kilometrów odległa od Krosna Korczyna była przedmiotem częstych moich samotnych wizyt. Ale rekordem w tej mierze była wyprawa do Odrzykonia, którą zorganizowałem w tajemnicy przed rodzicami, uwodząc ze sobą panicza Frania Pika i jego nieodłącznego towarzysza Jasia Szczepanika. Nasza próba odegrania roli królów zamczyska skończyła się po pierwszym noclegu w piwnicach ruin interwencją władz gminnych, które zdaje się, zadowoliły się naszym przyrzeczeniem, że do domu rodziców dobrowolnie powrócimy”

- pisał później w pamiętnikach.

W latach 1881-1884 uczył się w gimnazjum w Jaśle, a kolejne lata nauki gimnazjalnej spędził w Nowym Sączu.

Profesor a polityka

Nie należał do żadnego ugrupowania politycznego, ale odważnie zabierał głos w sprawach publicznych. Zamieszczał artykuły na różne tematy, wytykał głupotę biurokratów. Za krytykę poczynań rządów sanacyjnych naraził się Obozowi Zjednoczenia Narodowego. Zawsze stronił od polityki, był nią zniesmaczony, gdyż jak pisał: „Do polityki nie czułem popędu, zapewne się do niej nie urodziłem, ale gorzej, rychło wzbudziłem w sobie do niej coś niezbyt odległego od wstrętu i odrazy”.

Kiedy prof. Stanisław Grabski któregoś dnia powiedział: „No, teraz to już wiem, że wrócę w zupełności do nauki” - Romer odpowiedział mu: „Nie, panie kolego, nie wierzę temu, polityka psuje dobre obyczaje i z prawdą się zawsze kłóci, z polityki do czystej nauki nie ma powrotu, bo nauka to poszukiwanie prawdy!”. Adam Zaleski zapisał: „Profesor Romer miał w całym tego słowa znaczeniu poglądy demokratyczne. (…) Jego poglądy nie zgadzały się z poglądami marszałka Piłsudskiego. Nieraz mówił z dezaprobatą o jego tendencjach autokratycznych, o niedostępności dla argumentów swobodnej dyskusji”.

Mimo różnic poglądów, jakie dzieliły go z marszałkiem, szanował jego osobę i rolę, jaką odegrał w historii Polski. Kiedy podczas warszawskiego zjazdu „Zarzewia” w 1937 r. gen. Marian Januszajtis - bliski druh Romera - wystąpił z ostrą krytyką Piłsudskiego, profesor nie wytrzymał. Wyskoczył na stół, nakrzyczał na rozwrzeszczany tłum i na samego Januszajtisa, który skulił się w sobie i uciekł z sali.

Profesor jako ojciec

Przez całe dorosłe życie starał się być jak najlepszym mężem i ojcem. Ale tak bardzo pochłonięty pracą naukową i badawczą, służbie ojczyźnie, nie miał wiele czasu na spędzanie z rodziną. Z tym jego ojcowskim wychowywaniem dzieci wiąże się anegdota, którą opisał w pamiętniku.

„Działo się to około r. 1920, w okresie najczynniejszego mego życia zewnętrznego. Dzieci mnie, ja dzieci ledwie że widywałem, a zgoła już nie zauważałem. Zdarzyło się też raz w momencie wytchnienia na łonie rodziny, że uderzył mię już nie tylko ich rozwój umysłowy, ale zdumiał mię wprost ich rozwój fizyczny - spostrzegłem nagle, że chłopcy dorośli. Nastąpiła uwaga żony, nie pozbawiona lekkiego wyrzutu, na temat mego niedostatecznego zainteresowania, gdy idzie o wychowanie dzieci. Wtedy padła odpowiedź młodszego z chłopców: - Mamusiu, tatuś nas wychowuje … przykładem!”

- napisał.

……………
Czytelników, którzy chcieliby poznać bliżej postać tego niepospolitego człowieka i innych bohaterów mojej książki, gorąco zachęcam do zapoznania się z tym wydawnictwem. Można je zakupić w biurze Stowarzyszenia Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego przy ul. Śniadeckich 15 (po uprzednim kontakcie telefonicznym - nr tel. 505 661 224) oraz w „Księgarni u Jacka”.

ZOBACZ TAKŻE:Jak zapisać się na szczepienie przeciwko COVID-19? M. Dworczyk wyjaśnia, jakie są trzy sposoby

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto