Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lokatorzy nie chcą być żywym towarem

Marcin Twaróg
Oburzeni mieszkańcy czekają na obiecane dwa spotkania. Zamierzają walczyć o swoje prawa.
Oburzeni mieszkańcy czekają na obiecane dwa spotkania. Zamierzają walczyć o swoje prawa.
Czterdzieści rodzin zamieszkałych w trzech blokach zakładowych likwidowanej firmy Strem w Dąbrowie Górniczej Strzemieszycach od paru tygodni żyje w strachu.

Czterdzieści rodzin zamieszkałych w trzech blokach zakładowych likwidowanej firmy Strem w Dąbrowie Górniczej Strzemieszycach od paru tygodni żyje w strachu. Ludzie dowiedzieli się, że już mają zbierać pieniądze na wykupienie swych mieszkań. Jeżeli ich nie wykupią, to - jak żywy towar - zostaną sprzedani prywatnym biznesmenom razem z budynkami.

Nie mają pieniędzy

- A z czego niby mamy nazbierać pieniędzy? Tu mieszkają głównie emeryci, jak ja i byli pracownicy Stremu, którym do tej pory zakład winien jest wypłaty. W większości rodzin jest tylko jeden żywiciel, a reszta nie ma roboty - denerwuje się najstarszy mieszkaniec, Lucjan Zawadzki, który jako pierwszy wprowadził się tutaj 51 lat temu.

Informację o wykupie przyniosły mu sąsiadki płacące czynsz w kasie Stremu. Tam dowiedziały się, że podobno decyzja już zapadła, a w najbliższym czasie mają zapukać rzeczoznawcy wyceniający mieszkania.

Rzeczoznawcy za drzwi?

- O! Jeszcze czego! Nikogo nie wpuszczę. Przez wszystkie lata, które tu mieszkam, remonty wykonywaliśmy za własne pieniądze. Sami malowaliśmy i murowaliśmy, bo zakład nigdy nie chciał pomóc. Mieszkanie ma pewnie wyższą wartość od tego, w którym przez pół wieku nic się nie robiło. I co, będę musiała więcej za nie zapłacić przy wykupie!? - gorączkuje się Elżbieta Majerska.

Lokatorzy są oburzeni. Twierdzą, że w Stremie nie sposób dowiedzieć się, czy to wszystko, o czym słyszą, to tylko plotki, czy też tkwi w tym ziarno prawdy. Mówią, że są zbywani obietnicami, że w połowie sierpnia syndyk zorganizuje spotkanie, podczas którego wszystkie kontrowersje zostaną wyjaśnione. Nie mogąc się doczekać konkretów, zebrali podpisy i napisali list do prezydenta Dąbrowy Górniczej z prośbą o spotkanie i interwencje. Niestety, dostali odpowiedź, że prezydent zaprasza ich dopiero na początek września.

Trzeba działać

- Ale do tej pory, to już może być po nas. Boimy się, że wrześniowy termin jest zbyt odległy. Trzeba działać szybko. A jeszcze przed wyborami prezydent obiecywał, że gmina nas przejmie i zrobi tu normalne mieszkania komunalne - dodaje Ewa Macholc.

Lokatorzy nie chcą podzielić losów innych mieszkańców domów zakładowych, którzy zostali sprzedani prywatnym właścicielom, bo boją się drastycznych podwyżek czynszów. Przykład jest aż nadto jaskrawy, choćby z zakładu zza miedzy - sosnowieckiej Silmy.

- Za to, że nikt się z nami nigdy nie liczył, powinniśmy dostać te mieszkania za darmo. Ja na przykład mam w domu stertę pism w sprawie pomalowania klatek, zabrudzonych rynien i kominów, do których już nawet kominiarze nie chcą przychodzić, bo boją się, że spadną. Pisma pozostają bez odpowiedzi do dziś. Tu się wszystko trzyma kupy na słowo honoru. I jeszcze mamy za to płacić? - pyta zdziwiona Krystyna Stachura.

Może nie płacić?

Lokatorzy w geście rozpaczy postanowili, że solidarnie przestaną płacić czynsze. W porę opanowali się jednak, aby nie dać powodów syndykowi do eksmitowania ich na bruk. Mają nadzieję, że jeżeli faktycznie będą musieli wykupić mieszkania, to cena będzie symboliczna.

- Przez ostatnie dziewięć miesięcy przed ogłoszeniem upadłości zakład nie płacił mi pensji. Po rozprawie sądowej otrzymaliśmy zaledwie 20 proc. tego, co się nam należało. Dlatego mieszkanie powinniśmy wykupić za symboliczną złotówkę - proponuje Elżbieta Majerska.


Mirosław Lakwa, syndyk masy upadłościowej zakładu Strem SA:

Na dziś dyskusja o tym, czy bloki zostaną sprzedane, jest przedwczesna, bo mamy nieuregulowaną sytuację prawną. Dopiero przygotowujemy mapy i inne dokumenty, aby przeprowadzić proces uwłaszczeniowy gruntów, na którym stoją domy. Osobiście wątpię, aby udało nam się zrobić to przed końcem roku.

Zaręczam, że żadne decyzje, co do sprzedaży jeszcze nie zapadły. Moim celem jest nieodpłatne przekazanie budynków gminie. Rozmawiałem już w tej sprawie i wiem, że gmina ich nie chce. Nawet się nie dziwię, bo stan techniczny domów jest kiepski, a część ludzi nie płaci czynszu. Jeżeli gmina faktycznie się przed tym wybroni, to wrócimy do tematu sprzedaży. Nie jestem zainteresowany pozbywaniem się pojedynczych mieszkań, bo zawsze znajdą się osoby, które nie zapłacą. I co wtedy?

Józef Paw, naczelnik wydziału gospodarki mieszkaniowej Urzędu Miasta w Dąbrowie Górniczej:

Nie mogę powiedzieć, czy gmina te bloki chce przejąć, czy też nie chce. Pomogliśmy syndykowi, bo dopiero niedawno wystąpił o uregulowanie spraw własnościowych. Teraz powinien wystąpić do wojewody o uwłaszczenie.

Jeżeli to załatwi, dopiero wtedy może zaproponować mieszkańcom sprzedaż mieszkań na zasadzie pierwokupu. Gdy mieszkańcy się na to nie zdecydują, syndyk może wystąpić do prezydenta o nieodpłatne przekazanie majątku. Taka jest zasada i kolejność działań.

Gmina na szczęście nie ma obowiązku przejmowania mieszkań zakładowych. To są stare zasoby, bardzo zniszczone. Ale nie mogę niczego przesądzać. Decyzja należy do prezydenta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dabrowagornicza.naszemiasto.pl Nasze Miasto