Psychoza, która ogarnęła mieszkańców jednej z dzielnic Dąbrowy, to efekt napadów "nożownika", a raczej rozpowszechnianych o tych zdarzeniach plotek. Według nich "nożownik z Dąbrowy" miał zasztyletować już dwie osoby.
- To bzdura - mówi mł. asp. Dariusz Mularczyk, oficer prasowy KMP w Dąbrowie Górniczej. - Owszem w tej okolicy doszło do kilku napadów rabunkowych na ekspedientki i obrabowano jedną kobietę na przystanku, jednak żadna z poszkodowanych nie odniosła nawet najmniejszych obrażeń. Dokładamy wszelkich starań, by ustalić personalia napastnika. W ostatnim czasie nie odnotowaliśmy już nowych aktów agresji.
- Ustaliliśmy rysopis bandyty - mówi Mularczyk. - To szczupły dwudziestolatek mający ok. 170-180 cm wzrostu. Mówi lekko sepleniąc. Prawdopodobnie to efekt posiadania przez niego kolczyka w języku. Biorąc pod uwagę to, że bandyta szybko znika z miejsca przestępstwa, być może nie działa sam. Napady, które mu przypisujemy, rozpoczęły się na przełomie grudnia i stycznia. Teraz już od kilku dni panuje spokój.
Mimo tych zapewnień i dodatkowych patroli funkcjonariuszy, mieszkańcy tej części miasta dmuchają jednak na zimne.
- Moi rodzice nie pozwalają mi wychodzić z domu po zmroku - żali się 17-latka z Dąbrowy. - Mimo że tłumaczę im, że nic złego nikomu się nie stało, mam szlaban.
W niewielkim sklepiku z alkoholem i wyrobami tytoniowymi, w którym doszło do ostatniego ataku "nożownika" właścicielka udaje zdziwioną, kiedy pytamy o ten incydent. Podkreśla, że to nie ona została napadnięta, tylko jej pracownica. Gdy pytamy o śmiertelne ofiary, wybucha śmiechem. Także klienci śmieją się z plotek. - Panie, co mi tu pan opowiada. Ja słyszałem, że ten typ to teraz w Sosnowcu atakuje - irytuje się postawny 50-latek. - Jakiś palant powiedział dwa słowa za dużo i teraz tylko wstydzić się nam trzeba.
Są jednak tacy, którzy z obawą podchodzą do tych wydarzeń. Niektóre sklepy w okolicy są czynne krócej niż zazwyczaj. W innych na popołudniowej zmianie pracują dwie osoby lub klientów obsługują wyłącznie mężczyźni. Jednak i oni nie czują się całkiem bezpiecznie.
- Kiedy doszło do napadu, zaraz pojawiła się u nas policja. Ostrzegali przed "nożownikiem" - mówi Ryszard Synal, właściciel sklepu z artykułami papierniczymi. - Mówili, żeby zwracać uwagę na wszystkie nietypowe zachowania. Muszę przyznać, że wziąłem sobie do serca te rady. Kiedy do sklepu wchodzi jakiś młodzieniec w kapturze na głowie, to przestaję się czuć bezpiecznie.
Mimo że napady już się nie powtarzają, to jednak ludzie nadal czują się zagrożeni.
Z pewnością będzie tak dopóki "nożownik" nie trafi za kratki, a strach nadal będzie panował na al. Majakowskiego, zwłaszcza po zmroku.
Co na to socjolog
Dr Krzysztof Łęcki z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach podkreśla, że to właśnie strach i brak bezpieczeństwa sprawiły, że w Dąbrowie Górniczej zaczęto rozpowszechniać plotki.
- Aby plotka zaczęła funkcjonować, musi trafić na podatny grunt. Poza tym, gdy policjanci rozpoczęli ostrzeganie mieszkańców przed napadami "nożownika", doszło do efektu wzmocnienia. Teraz już ciężko będzie walczyć z tą plotką - podkreśla dr Łęcki.
Pytany o to, co zrobić, by ludzie poczuli się bezpiecznie, Łęcki jednoznacznie wskazuje rozwiązanie.
- Trzeba sprawić, by mieszkańcy Dąbrowy poczuli się bezpieczni - mówi socjolog. - Dementowanie plotki przez osoby budzące zaufanie to pierwszy krok, ale nie może być on jedynym, gdyż wkrótce lęki powrócą.
Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?