Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z doc. Przemysławą Jarosz-Chobot, pediatrą, diabetologiem

[email protected]
Anna Kidawa: Jak to się dzieje, że na cukrzycę chorują dzieci, nawet te bardzo małe? doc. Przemysława Jarosz-Chobot: Cukrzyca należy do najczęstszych przewlekłych chorób wieku rozwojowego.

Anna Kidawa: Jak to się dzieje, że na cukrzycę chorują dzieci, nawet te bardzo małe?
doc. Przemysława Jarosz-Chobot: Cukrzyca należy do najczęstszych przewlekłych chorób wieku rozwojowego. Jest to dramat dla całej rodziny, dla opiekunów i najbliższych, bo najczęściej aż w 85 proc. nie ma w rodzinie cukrzycy. Pacjenci gdy dowiadują się, że zachorowali na cukrzycę wiedzą, że nie ma już z tego wyjścia. Będą chorzy do końca życia. Świat takiej osoby wali się. Młoda osoby, która jest chętna życia musi się poddać pewnym ograniczeniom. W dzisiejszych czasach mówimy o cukrzycy jako o chorobie cywilizacyjnej. Z jednej strony dotyczy ona dzieci, młodzieży, którzy zapadają w prawie 99 proc. na cukrzycę typu 1, z drugiej strony coraz częściej razem z postępującą „plagą otyłości” zaczyna się cukrzyca typu 2, czyli cukrzyca typu dorosłego. Obie cukrzyce są ogromnym problemem społecznym, bo na choruje na nie mnóstwo osób, a przy nich pojawiają się powikłania: choroby drobnych i dużych naczyń, choroby serca i udary mózgu inne. Mówi się, że ktoś umarł na zawał, ale tak naprawdę umarł na cukrzycę.

AK: Skoro w rodzinie cukrzyca nie występowała, dlaczego nagle młody człowiek zaczyna chorować?
PJC: Choć wiedza o cukrzycy jest duża, w sumie jest bardzo niewielka. Mimo ogromnego rozwoju medycyny, nagrody Nobla w latach 20. za wykrycie insuliny, mimo coraz lepszych metod leczenia. Wiemy, że cukrzycę powoduje niedobór insuliny. U dzieci i młodzieży dochodzi do bezwzględnego niedoboru insuliny. Komórki trzustki, które produkują insulinę zostały zniszczone raz na zawsze. Ich po prostu już nie ma.

AK: Dlaczego zostały zniszczone?
PJC: Na to pytanie nie ma odpowiedzi. Ogromny problem z cukrzycą mają kraje rozwinięte. Np. populacja Finlandii to ok. 5-6 milionów, na Śląsku mieszka 4 miliony ludzi. My mamy zapadalność ok. 15 nowych zachorowań na 100 tys. wśród dzieci do 15. roku życia, każdego roku, a Finowie — 50. To jest ogromny problem. To właściwie epidemia cukrzycy. Oni od 20 lat mrożą krew pępowinową i poszukują przyczyny tej dużej zachorowalności. Jest też teoria higieny, która dotyczy nie tylko cukrzycy, ale innych chorób z immunoagresją i wszystkich alergii. Dawniej żyliśmy w mniej czystym środowisku, blisko zwierząt, były pasożyty, dzieci chorowały np. na owsiki. Te pasożyty i bakterie były i złe, i dobre. One stymulowały ustrój, żebyśmy byli odporniejsi, silniejsi. Teraz tego zabrakło, a nasz układ odpornościowy nie może sobie tak żyć i nic nie robić, więc znalazł sobie zajęcie w kierunku, którego my nie potrafimy opanować. To może być m.in. cukrzyca typu 1, będąca chorobą zaburzeń odpornościowych, astma, różne alergie itd.

AK: Insulina to hormon, ale cukrzyca nie jest chorobą hormonalną?
PJC: Cukrzyca jest chorobą, w której dochodzi do znacznych zaburzeń metabolicznych i stąd jest zaliczana do chorób metabolicznych. I to one decydują o przebiegu choroby.
Cukrzyca typu 1 należy do chorób metabolicznych o podłożu zaburzeń odpornościowych. Natomiast cukrzyca typu 2 dotyczy głównie osób, które mają otyłość centralną, brzuszek, i są jakby naznaczone na zachorowanie na cukrzycę typu 2. Otyłość brzuszna prowadzi do insulinoodporności i innych poważnych zaburzeń. Ci chorzy potrzebują więcej insuliny. Najpierw mają tylko nieprawidłową tolerancję glukozy, a potem niestety „wpadają” w cukrzycę.

AK: Jak obserwować dziecko? Co powinno niepokoić rodziców?
PJC: Świadomość opiekunów, dziadków, rodziców i samych chorych jest najważniejsza. W przypadku cukrzycy typu 2 są to w większości osoby otyłe, z „brzuszkiem”. Początek choroby jest bardzo wolny, łagodny i właściwie jest ona często wykrywana przypadkowo, przy badaniach okresowych, przesiewowych. Natomiast cukrzyca typu 1, ta charakterystyczna dla dzieci i młodzieży, rozwija się szybko (najczęściej w kilka dni) i gdy jest nie leczona dochodzi do powikłania zwanego kwasicą ketonową, które jest zagrożeniem życia.
Objawy cukrzycy mogą być wyrażone silniej albo słabiej. Więcej pijemy, ale często sobie tłumaczymy, że przyczyną tego może być to, że albo nam gorąco, albo mamy za sobą wysiłek, albo ochotę na jakiś napój gazowany. Jeden z moich wspaniałych nauczycieli radził, żeby zrobić taki test: stawiamy dzbanek pełen wody (tylko wody!) i dziecku nie wolno pić nic innego jak tylko napój z tego dzbanka. Gdy pije z jednego pojemnika, to wiadomo czy wypiło litr, dwa czy trzy. Pragnienie w cukrzycy jest okrutne.

AK: Chory dużo pije, a więc i często oddaje mocz...
PJH: Tak. Wpadamy tu w pułapkę logicznego myślenia: pije to siusia. Tymczasem bardzo częste oddawanie moczu jest wynikiem dużego stężenia cukru we krwi. Co powinno nas zaniepokoić? To, że dziecko często wstaje w nocy, by oddać mocz albo ponownie zaczyna moczyć się i to nie tylko przez sen. Jeszcze inna rzecz. Ktoś kto sprząta deskę sedesową zauważy, że się ta deska aż się lepi, bo ten mocz jest słodki. To też jest znak, że coś jest nie tak.

AK: Niepokoić powinna też utrata wagi...
PJC: Jedni pacjenci chudną mało, inni bardzo dramatycznie. Są bardzo wyniszczeni. Składa się to na karb tego, że dziecko rośnie, że ma stresy w szkole itp. Przy cukrzycy niestety występuje także wiele niespecyficznych objawów. Kto z nas nie jest zmęczony, kto nie jest osłabiony lub nie narzeka na brak koncentracji. Tymczasem to co kojarzymy z osłabieniem wiosennym lub jesiennym może być objawami choroby. Najczęstsze pory zapadalności na cukrzycę to jesień i wiosna.

AK: Czy to znaczy, że teraz puka do drzwi pani doktor więcej pacjentów?
PJC: Liczba pacjentów z cukrzycą, tych do 18. roku życia, bo to jest główna grupa którą się szczególnie interesuję, zwiększyła się o 400 proc. w ciągu ostatnich 15 lat. To nie dlatego, że jesteśmy inni, ale dlatego, że dobijamy do średniej europejskiej i płacimy za ten skok cywilizacyjny. Predyspozycję do tej choroby nosi co czwarta osoba. Nie musi się ona jednak wcale ujawnić.
Cukrzyca typu 2 również zbiera ogromne żniwo u dorosłych, szczególnie tych z „brzuszkiem”. Nasz wiek — to epidemia cukrzycy.

AK: Czy cukrzyca typu 1 od razu uzależnia pacjenta od insuliny?
PJC: Niestety tak. Diagnoza cukrzycy typu 1 to wyrocznia intensywnej insulinoterapii. Natomiast w cukrzycy typu 2 najpierw jest tabletka, potem tabletka z insuliną, potem sama insulina. W każdej cukrzycy musimy chronić organizm przed powikłaniami, bo nie umiemy ich wyleczyć. Jedyną ochroną jest utrzymanie poziomu cukru w normie. Czyli walka o powikłania zaczyna się od momentu rozpoznania choroby jest walka o normoglikemię.

AK: Czy zdarza się, że dziecko trafia do lekarza późno, już z poważnymi powikłaniami, bo rodzice zbagatelizowali objawy?
PJC: Trudno winić wszystkich rodziców. Objawy nie zawsze są tak charakterystyczne, żeby można było powiedzieć, że to tylko i wyłącznie cukrzyca. Cukrzyca u dziecka, u młodego człowieka postępuje bardzo szybko, ale należy i trzeba zauważyć te niepokojące objawy! Wszyscy zajmujący się dzieckiem: rodzice, nauczyciele, dziadkowie, przyjaciele powinni się zaniepokoić stanem dziecka.
Późne wykrywanie cukrzycy jest wielkim problemem u ludzi dorosłych. Prawie 50 proc. przypadków cukrzycy jest wykrywanych już w momencie powikłań, czyli za późno. Nie chodzi tu tylko o świadomość rodziców, ale i lekarzy. Dopiero teraz powstaje program zdrowotny dotyczący leczenia i prewencji cukrzycy przy Ministerstwie Zdrowia, którego wdrożenie pozwoli na zwiększenie świadomości na temat cukrzycy wśród społeczeństwa i uskuteczni edukacje personelu służby zdrowia.

AK: Jak objawia się cukrzyca?
PJC: Insulina „bierze” cukier z krwi i „daje” go do komórek. Chory bez wystarczającej ilości insuliny ma mnóstwo glukozy, energii we krwi, ale nie może jej wziąć. Organizm jest na pewien czas zabezpieczony na okres takiego „głodu”. Idzie do magazynów, do wątroby, która jest taką naszą spiżarnią. Wykorzystuje tłuszcze. I póki może, pracuje na tych tłuszczach. Chory zaczyna pachnieć acetonem (zapach kwaśnych jabłek), bo przerabia tłuszcze. Aceton pojawia się również w moczu. Pacjent nie ma insuliny, traci ogromne ilości wody, w jego organizmie gromadzą się produkty przemiany tłuszczu — ciała ketonowe i one zatruwają nasz organizm. Dochodzi do śpiączki kwasiczej. Ci pacjenci bardzo często wymiotują. Podejrzewa się u nich jakieś zatrucie pokarmowe, a to jest objaw ciężkiego stanu. Chory trafia na intensywną terapię, w stanie ciężkiej kwasicy, bezpośredniego zagrożenia życia.

AK: Czy chorym na cukrzycę typu 1 zostaje tylko insulinoterapia?
PJC: Cukrzyca typu 1 jest chorobą zaburzeń odpornościowych. Można by przeszczepić trzustkę lub brakujące jej komórki i podawać leki, które zmniejszają odporność. Ale pojawia się pytanie, ile jest warte takie działanie. Mamy doskonałą insulinę, taką jak u człowieka zdrowego. Może nie jest jeszcze ona doskonale podana, ale i tu dokonał się spory postęp. Więc czy dawać do końca życia leki, które zaburzają odporność i w ten sposób nie pozwalają na odrzucenie przeszczepu, ale przez to narażają dziecko na to, że przestanie rosnąć, będzie bardziej narażone na inne poważne choroby?

AK: Jak wygląda życie rodziny z dzieckiem chorym na cukrzycę?
PJC: Trzeba żyć normalnie, być szczęśliwym. Choć nie jest łatwo, bo to choroba ciężka, przewlekła. Życie z cukrzycą dziecka czy dorosłego to już jest inne życie. Musimy się wypłakać, przeżyć to. Musi być ten czas na odreagowanie stresu, a potem trzeba działać i szczęśliwie żyć z cukrzycą.

AK: Jak tłumaczyć dziecku np. ograniczenia dietowe? Inne dzieci na urodziny idą do fast foodów, a ono co?
PJC: Jedna gałka lodów nie zaszkodzi. Dzieci jedzą je dość często. Podobnie mała porcja frytek. Tylko nie codziennie. Chorzy na cukrzycę mogą w zasadzie wszystko spożywać, zalecamy zdrowy model żywieniowy, ale nie mogą zjeść nagle dużej ilości słodkich rzeczy jednorazowo.

AK: Co jest ważne? Kalorie? Ilość tłuszczu czy cukru?
PJC: Wszystko. Tego uczy dietetyczka. To nie jest takie trudne. Najczęściej chorzy szybko stają się znawcami dietetyki. Nasi pacjenci mogą jeść wszystko, ale w odpowiednich ilościach, powinni też dostosowywać jedzenie do ilości wstrzykiwanej insuliny lub na odwrót (częściej).

AK: Jak zmieniły się metody podawania insuliny?
PJC: Mamy praktyczne wszczykiwacze, które bardzo dokładnie odmierzają dawkę insuliny. Ich jest kilkanaście rodzajów. Produkowane są przez każdego producenta insuliny, najczęściej do własnej insuliny. To pacjent wybiera wszczykiwacz, który mu najlepiej pasuje. Wszczykiwacze te popularnie nazywają się penami, bo wyglądem przypominają długopisy (od ang. pen -pióro, długopis). Inny sposób podawania insuliny to pompy insulinowe, które pozwalają na jeszcze dokładniejsze dawkowanie insuliny, ale jest coś za coś. Pacjent cały czas musi ze sobą nosić tę pompę. Jedni pacjenci uwielbiają pompę, a inni nie. Jak mówią: nie chcą być podłączeni do maszyny.

AK: Jak często pacjent musi sobie podawać insulinę?
PJC: Są pacjenci, którzy muszą sobie podać insulinę nawet 6-8 razy dziennie. To przecież bardzo często. Oprócz tego muszą często zbadać poziom cukru (4-10 razy), który musi być stale w granicach normy. My uczymy jak zachować ten poziom cukru i tak naprawdę to pacjent, wszystko jedno w jakim wieku jest, czasami przy pomocy opiekunów, sam „prowadzi” cukrzycę. My mu dajemy prawo jazdy, samochód, a jeździ sam. Powinien zostać zawodowcem, wtedy mamy wspólny sukces!

AK: Kiedy uznaje się, że dziecko powinno wejść w okres dojrzewania?
PJC: Dla naszej populacji jest to okres 12-13 lat. Przyjmuje się, że przedwczesne dojrzewanie dla dziewczynek jest przed 8. rokiem życia a dla chłopców przed 9. rokiem życia.

AK: Czy przedwczesne dojrzewanie to częsty problem?
PJC: Nie bardzo często, ale dość częsty. Przypadłość ta zwraca uwagę. Rodzice zauważają to i zaniepokojeni idą do lekarza.

AK: Co powinno ich niepokoić?
PJC: W przedwczesnym dojrzewaniu uaktywniają się hormony płciowe, które powodują, że pojawiają się oznaki zewnętrzne dojrzewania (owłosienie łonowe, rosną piersi u dziewczynek, u chłopców powiększają się narządy płciowe). Przyczyny przedwczesnego dojrzewania są różne. Takie, które mogą być spowodowane przyczynami centralnymi, czyli zmianami w centralnym układzie nerwowym, w przysadce nazywane jest prawdziwym. Może to też być dojrzewanie rzekome, kiedy coś powoduje pobudzenie dojrzewania na obwodzie np. guzy, zaburzenia organiczne w obrębie jajników, nadnerczy. Wyróżniamy także łagodne warianty przedwczesnego dojrzewania, które mogą być rodzajem fizjologii- nie wymagają one leczenia.

AK: Kiedy wiemy, że dojrzewanie nie chce przyjść?
PJC: Ok. 15-16 roku życia. Na pewno powinno nas zaniepokoić brak owłosienia, piersi, miesiączki u dziewczynek ok. 15 roku życia. Przyczyny poza hormonalnymi mogą być bardzo różne, również genetyczne. Np. zespół Turnera, który powoduje niemożliwość dojrzewania i niski wzrost. Może to też być choroba przewlekła np. cukrzyca, niedożywienie, anemia, choroby nerek, wątroby.

AK: Czy w przypadkach zaburzeń dojrzewania stosuje się u dzieci terapię hormonalną?
PJC: Tak. Jeśli musimy hamować dojrzewanie stosujemy odpowiednie leki, które odstawiamy w momencie gdy dziecko wiekowo i także psychicznie jest „gotowe” rozpocząć dojrzewanie). Przy przedwczesnym dojrzewaniu on szybko urośnie, ale kiedy dojdzie do zarastania nasad kosci pozostanie końcowo mały. Z drugiej strony, przy opóźnionym dojrzewaniu, są duże obciążenia psychiczne. Wszyscy dookoła dojrzewają, a ten pacjent nie.

AK: Przy zaburzeniach wzrostu z jednej strony jest niskorosłość, a z drugie strony jest...
PJC:... Nadmierny wzrost. Mamy takie specjalne siatki populacyjne — centylowe. Nanosimy wzrost dziecka w różnych latach jego życia i patrzymy czy on się mieści w kanale centylowym, czy np. idzie w dół albo w górę. Ważny jest też wzrost rodziców. Ostateczny wzrost dziecka jest w dużej mierze uzależniony od potencjału genetycznego jaki uzyskał od rodziców Gdy rodzice lub dziadkowie są niscy, niski wzrost dziecka nie będzie już tak niepokoił.

AK: Co jest odpowiedzialne za to czy rośniemy, czy nie?
PJC: Między innymi hormon wzrostu. Jego produkcja z różnych przyczyn może być zaburzona i niewystarczająca. Nie jest to tylko kwestia hormonów. Wszystkie choroby przewlekłe, np. nerek, wątroby, czy mukowiscydoza mogą wpłynąć na to, że dziecko będzie gorzej rosło, także warunki psychosocjalne, okres rozwoju płodowego, wcześniactwo.

AK: Jak poza siatkami centylowymi sprawdza się, czy wzrost jest prawidłowy?
PJC: Badamy kościec nadgarstka i dłoni (zdjęcie rtg). Po kościach widzimy widzimy jaki jest jego wiek biologiczny. Jeżeli pacjent ma 6 lat, a jego wiek szkieletowy to 3 lata, to znaczy, że jest znacznie opóźniony, do tego jest niski, wymaga pełnej diagnostyki z w kierunku niedoboru hormonu wzrostu. W kwalifikacji do leczenia hormonem wzrostu najistotniejsze jest jednak tempo wzrastania w cm/rok. Możemy mu dać ten hormon i on jeszcze wtedy nadrobi tę różnicę. Ale jeśli ma 15 lat i zrobimy badanie, które wykaże, że biologicznie ma 18 lat i nasady kości są już zarośnięte, to podanie hormonu wzrostu nie spowoduje, że on jeszcze urośnie. Możemy spowodować deformacje kostne takie jak w akromegalii (hormon wzrostu nie może być podawany, gdy wiek kostny wynosi 14 lat u dziewcząt i 16 lat u chłopców)

AK: Jak to się dzieje, że nie wszyscy rośniemy w równym tempie?
PJC: Tempo wzrastania jest także uwarunkowane genetycznie i istotny jest wywiad rodzinny: pierwsza miesiączka u matki, jak rósł i dojrzewał ojciec – kwestia zaprogramowania zegara biologicznego (tzw. rodzinnie niski bądź wysoki wzrost). Wzrastanie powoduje nie tylko hormon wzrostu, ale również hormony płciowe. Dziewczynki najczęściej dojrzewają wcześniej. Rosną krócej, ostatni moment to szybki skok w okresie dojrzewania, a jak już dostaną miesiączkę to rosną już słabiej jeszcze przez rok, dwa. Chłopcy najczęściej rosną do 18., a nawet do 20. roku życia. Jednak jak zaczną wcześniej dojrzewać to (wcześniej zakończą wzrastanie) szybko urosną, ale jak wcześniej zakończą dojrzewanie to także zatrzymają się. Np. ci szybko dojrzewający w gimnazjum są najwyżsi, ale potem się zatrzymają i zostaną na tych 170 cm. Natomiast ich koledzy później dojrzewający są wtedy jeszcze niscy, ale potem zaczyna ich wyciągać i rosną. W finale są wyżsi. Narządy wewnętrzne tych, którzy robią „duży skok” wzrostowy, mogą nie nadążać z rośnięciem i ci pacjenci mogą mieć kłopoty np. z omdleniami.

AK: A co z kręgosłupem?
PJC: Wszystko zależy od tego, czy pacjent jest dobrze odżywiony, jaki sport uprawia. Np. pływanie jest doskonałe, wzmacnia wszystkie mięśnie. Odradzam natomiast sporty siłowe.

AK: Czy są jakieś konsekwencje dla zdrowia tego, że ktoś jest niższy czy wyższy?
PJC: Samo wyższy-niższy to jest często ogromny problem psychologiczny. W obecnym modelu społeczeństwie lepiej być wyższym, ale np. kobieta też nie może być za wysoka. Niższe osoby, tj. za niskie mogą mieć problemy akceptacji, adaptacji w społeczeństwie, ale to jest już problem psychologiczny. •

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto