Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozpoczął się proces w sprawie tragedii w Strzemieszycach

Izabela Kacprzak
Najboleśniejsze dla wszystkich były opisy wydarzeń.
Najboleśniejsze dla wszystkich były opisy wydarzeń.
Dla wszystkich najboleśniejszym momentem podczas rozpoczętego wczoraj procesu w sprawie tragedii w Strzemieszycach było odczytanie aktu oskarżenia i opis obrażeń, jakie odniosły dzieci w wypadku. Rafał Ż.

Dla wszystkich najboleśniejszym momentem podczas rozpoczętego wczoraj procesu w sprawie tragedii w Strzemieszycach było odczytanie aktu oskarżenia i opis obrażeń, jakie odniosły dzieci w wypadku. Rafał Ż. ukrył twarz w dłoniach. - Przyznaję się do winy. To ja zrobiłem, chociaż tego nie pamiętam - wyznał ze skruchą oskarżony. - Nie mogę się pogodzić z tym co się stało.

Rafał Ż. zeznał wczoraj przed sądem, że nie pamięta samego zderzenia. Opowiedział jak godzinę przed wypadkiem wyglądało ładowanie siarczanu amonu na liaza w Koksowni "Przyjaźń". - Musiałem stać i uszczelniać burty na naczepie. Siarczanu wsypano o ponad dwie tony za dużo, które sam zrzucałem łopatą. Zajęło mi to 25 minut. Nikt mnie nie poinformował że środek jest szkodliwy. Potem wyjechałem na ulicę Przyzakładową, na parking, tam się umyłem, sprawdziłem opony i światła. Ruszyłem, przejechałem skrzyżowanie. Moja pamięć sięga 20-30 metrów za skrzyżowaniem. Potem obudziłem się w szpitalu. Pielęgniarka powiedziała mi że miałem wypadek - zeznawał oskarżony.

Jego obrońca mec. Wojciech Wiśniewski złożył wnioski dowodowe. Domaga się, aby biegli z zakresu toksykologii ustalili czy siarczan amonu miał właściwości trujące i czy Rafał Ż. mógł ulec zatruciu, co mogło mieć bezpośredni wpływ na poczytalność. Sprawca miał krwiaka w mózgu, lekarze nie byli w stanie ustalić czy był to efekt uderzenia czy też pękł podczas wypadku. Wcześniej wnioski obrońcy odrzucała prokuratura.

Rafał Ż. zeznał również, że jego liaz nie miał od dawna kompleksowych badań technicznych. Drobne kłopoty usuwali sami kierowcy, przy remontach używano starych części. - W moim wozie opony na przedniej osi były stare, a pióra w resorach na moście tylnym były pęknięte - stwierdził Rafał Ż.

Rodzice przysłuchiwali się zeznaniom ze spokojem. - Żal mi jego i jego rodziny - wzdycha pani Zofia. Przebaczyła, mimo iż jej córki do teraz nie są w pełni zdrowe. - Jedna ma napady ostrego bólu głowy. Boję się że coś złego się odzywa - mówi wycierając oczy chusteczką. Starsza miała skomplikowane złamanie nogi, chodzi w stabilizatorach, ostatnio noga spuchła. Koszmar i strach wracają.

I dodaje: - Gdyby to ode mnie zależało, zasądziłabym jak najniższy wymiar kary. On ma rodzinę, dwójkę małych dzieci. Gdyby siedział i one byłyby najbardziej poszkodowane. Nam nic nie wróci zdrowia i życia dzieci. Ja mu współczuję.

Rafała Ż. wspierała na sali sądowej żona. Kiedy zdarzył się wypadek była w szóstym miesiącu ciąży.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dabrowagornicza.naszemiasto.pl Nasze Miasto