Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wodna trasa?

Anna Polewiak
Ireneusz Danecki pokazuje miejsca, które wystarczy udrożnić , by deszcze nie zalewały drogi.
Ireneusz Danecki pokazuje miejsca, które wystarczy udrożnić , by deszcze nie zalewały drogi. fot. Anna Polewiak.
Ludzie z ulicy Jamki w Strzemieszycach Wielkich z niepokojem śledzą prognozy pogody. Zwłaszcza, jeśli przewidują deszcz. Mieszka tutaj kilkadziesiąt rodzin i mają się czego bać. W razie ulewnych deszczów jedyna droga dojazdowa do miasta, łącząca ulicę Jamki z Majewskiego jest zalewana. Wtedy pozostaje im pieszy spacer przez torowisko. Ale nikogo to nie bawi. Już przeżyli horror podczas wiosennych powodzi i problem wraca na nowo.

- Droga dojazdowa przez ulewne deszcze została zalana pod wiaduktem aż do samego zakrętu. Strażacy wypompowywali wodę. Kilkoro ludzi utopiło samochody. Służby przekopały kawałek rowu koło wiaduktu, żeby schodziło, ale pozostały odcinek nie został udrożniony i woda zalega na drodze. Pod nią są dziury, na których można urwać zawieszenie. Jeździ się blisko toru kolejowego, ryzykując życiem - tłumaczy Ireneusz Danecki.

Wtórują mu sąsiedzi. - Moje dziecko przez cztery dni nie chodziło do szkoły z powodu tego nieszczęsnego zalania. Do urzędników chyba nie dociera, że jest to jedyna droga dojazdowa pozwalająca wyjechać nam do pracy, sklepu czy dla załatwienia innych spraw w mieście. Tylko tędy może dojechać do naszych domów karetka pogotowia w razie, gdyby ktoś potrzebował pomocy. W przypadku zalania nie przejedziemy i nikt do nas nie dojedzie. Podczas upałów woda wyschła i w mieście zapomniano o tym problemie. Teraz pogoda się pogarsza i czujemy się coraz bardziej zagrożeni. Z nadejściem jesieni będzie jeszcze gorzej. Dojdzie do tego, że pewnego dnia nie wyjedziemy do pracy i po prostu zostaniemy odcięci od świata - denerwuje się Iwona Grzegorzek.

Miasto zna dobrze problem mieszkańców ulicy Jamki. W sprawie zalewanej drogi alarmował wielokrotnie Józef Polański, mieszkaniec ulicy i właściciel warsztatu stolarskiego. Ostatnie pismo wpłynęło do miasta na początku tygodnia.

- Zwróciłem się do gminy o wykonanie prac związanych z odwodnieniem tego terenu. Chodzi o pogłębienie przydrożnych rowów. Droga dojazdowa do ulicy Jamki jest własnością gminy, więc miasto powinno zadbać o jej przejezdność - stwierdza Józef Polański.

Gmina jednak nie pomoże mieszkańcom. Tereny wokół drogi należą do kolei.

- Odwodnienie niecki istniejącej pod wiaduktem drogowym wzdłuż drogi dojazdowej do Jamki, jak również wykonanie rowów odwadniających bądź grobli na tym terenie, nie może być wykonane, ponieważ tereny te, oprócz drogi, stanowią własność Polskich Kolei Państwowych. Gmina nie może ingerować w ukształtowanie terenu, który nie stanowi jej własności. Będziemy czynić starania o wykonanie tych robót przez właściciela terenu - zaznacza Stefan Muszyński, naczelnik Wydziału Komunikacji i Drogownictwa UM Dąbrowa Górnicza.

Zakład Linii Kolejowych w Częstochowie, do którego należy teren, jeszcze nic nie wie o problemie ludzi z ulicy Jamki. - Nie mieliśmy żadnych interwencji mieszkańców i władz Dąbrowy Górniczej w tej sprawie. W przypadku oficjalnego wystąpienia powołamy komisję. Ustali ona ewentualne nieprawidłowości w utrzymaniu naszych urządzeń, zakres niezbędnych prac do wykonania i odpowiedzialnych za ich wykonanie w terminie - mówi Zbigniew Łaguna, rzecznik prasowy ZLK w Częstochowie.

Zdaniem mieszkańców, to gmina powinna porozumieć się z PKP i wspólnie rozwiązać problem. Na razie ludzie z Jamki podpisują się na liście w sprawie zalanej drogi. Gotową złożą w magistracie pod petycją o odwodnienie terenu.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dabrowagornicza.naszemiasto.pl Nasze Miasto