Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabawna postać z reklamy jogurtu swój wygląd zawdzięcza projektantce zabawek z Dąbrowy Górniczej

Anna Witek
Elżbieta Żelezik najbardziej ceni sobie współpracę z małymi teatrami lalkowymi. Z lalek robionych dla opolskiego teatru Barbary Lach jest naprawdę dumna. Żona Rybaka f z bajki „O rybaku i złotej rybce” jest jedną z nich.
Elżbieta Żelezik najbardziej ceni sobie współpracę z małymi teatrami lalkowymi. Z lalek robionych dla opolskiego teatru Barbary Lach jest naprawdę dumna. Żona Rybaka f z bajki „O rybaku i złotej rybce” jest jedną z nich.
Elżbieta Żelezik na wstępie rozmowy podkreśla, że jest tylko skromną projektantką zabawek z Dąbrowy Górniczej, a nie medialną postacią. Inaczej rzecz ma się z wykonywanymi przez nią lalkami.

Elżbieta Żelezik na wstępie rozmowy podkreśla, że jest tylko skromną projektantką zabawek z Dąbrowy Górniczej, a nie medialną postacią. Inaczej rzecz ma się z wykonywanymi przez nią lalkami. Wielu telewidzom, a zwłaszcza dziecięcej widowni, dobrze znany jest "mały głód". Ta zabawna i w gruncie rzeczy sympatyczna postać z reklamy jogurtów powstała w mieszkaniu projektantki. Pani Elżbieta wszystkie lalki robione na zamówienie tworzy w swoim magicznym domu.

Zaczęło się od... dziennikarzy

Pani Ela ze światem lalek związana jest od 30 lat. Ma ich na swoim koncie kilkadziesiąt, a niedawno "mały głód" zrobił zawrotną karierę na szklanym ekranie.

- To nie była moja pierwsza przygoda z telewizją - zastrzega pani Ela. - W latach 80. współpracowałam z Telewizją Katowice. Dla potrzeb telewizyjnego programu zrobiłam dwie pacynki dziennikarzy, które na antenie prowadziły ze sobą ożywione dyskusje. Raz musiałam nawet animować jedną z tych pacynek w zastępstwie aktora. Następnie dla Gaygi, wówczas bardzo popularnej piosenkarki, wykonałam Obieżystopka, człowieczka-podróżnika. Obieżystopek występował w prowadzonym przez nią programie dla dzieci.

Ściśle według instrukcji

Pani Ela propozycję wykonania lalki do reklamy jogurtów przyjęła ze względów finansowych. Przedsięwzięcie okazało się poważnym wyzwaniem, a pierwszym sukcesem projektantki z Zagłębia było wygranie castingu na realizację lalki. Dostała niewiele czasu i... serię wymagań.

"Mały głód" musiał być zrobiony w ciągu kilku dni zgodnie z komputerowym projektem.

- Lalka miała mieć wysokość 40 cm. Dostałam ścisłe wytyczne co do rodzaju materiału i koloru. Żółty musiał się zgadzać z odcieniem na projekcie - zaznacza pani Elżbieta.

Wolną rękę dano jej w zakresie technicznych rozwiązań.

- To była lalka typu muppet z zamykającymi się powiekami i ruchomymi oczami. Kule imitujące oczy umieściłam w oczodołach, a całą konstrukcję łączyłam bardzo elastycznymi materiałami, żeby postać mogła nie tylko mrugać powiekami, ale i wybałuszać oczy - dodaje projektantka.

Z "głodem" było wiele przebojów. Najgorzej mieli aktorzy, którzy musieli dobrze się nagimnastykować animując lalkę. Do ożywienia postaci "głoda" potrzebna była czwórka lalkarzy. - Aktorzy wyczyniali istne akrobacje. Wyglądało to jednocześnie śmiesznie i strasznie. Kombinowałam na różne sposoby, żeby lalką można było zagrać. Na przykład na brzuchu aktora, w pasie, umieściłam specjalną konstrukcję z wysięgnikiem, a w jego buty wpuszczałam specjalne druty łączące go z lalką. Za pomocą drutów aktor prowadził "głoda". Ruchy lalki i aktora musiały być zsynchronizowane. W sumie nagranie trwało trzy dni, a lalka występowała w reklamie tylko kilka sekund - podsumowuje pani Ela.

- Lalkę trzeba było pokazać z różnych stron, więc wykonałam siedem postaci, każdą inaczej rozwiązaną technicznie. Zrobiłam też "głoda" płaskiego jak naleśnik, jedynie z wystającymi oczami i ustami. W reklamie jest bowiem taka scena, gdy biedny "głód" zostaje zgnieciony niczym jajko sadzone, ale buńczucznie zapowiada, że jeszcze tu wróci - śmieje się pani Elżbieta.

Jak w "Miodowych latach"

Sama projektantka przyznaje, że największym sentymentem darzy swoje pierwsze pacynki zrobione do spektaklu "Tajemnicza szuflada" granego w latach 80. przez będziński Teatr Dzieci Zagłębia. Za wzór posłużyli jej popularni komicy Flip i Flap, chociaż potem niezamierzone podobieństwo odkryła w rodzimej produkcji.

- Główni bohaterowie serialu "Miodowe lata" wyglądają niczym moje pacynki. Jedna była bowiem czarnowłosa i pucołowata, druga szczuplutka, niska, z łysiejącą głową - śmieje się projektantka.

Pani Ela nigdy nie zamykała się wyłącznie w świecie lalek. Przez dziesięć lat w pracowni reklamy bawiła się w przeróżne witryny sklepowe. Scenki z kolorowymi krasnalami - w zderzeniu z szarą PRL-owską rzeczywistością - cieszyły się wielkim powodzeniem.

Lalki mniej popularne

Domeną pani od "małego głoda" są maski ze skóry wykorzystywane przy klasyce teatralnej. W Warszawie ukończyła kurs robienia masek i rekwizytów filmowych. - Uczyłam się, jak robić z kauczuku oderwane fragmenty ludzkiego ciała. Ręce i nogi wykonane na potrzeby filmu muszą wyglądać bardzo naturalistycznie, nie mówiąc o ludzkich wnętrznościach - tłumaczy.

Dla zespołu teatralnego przy Politechnice Częstochowskiej stworzyła maski i kostiumy zwierząt. - To była owadzia seria do muzycznego przedstawienia, czyli mrówki, świerszcze i pająki. Te ostatnie miały dwie pary rąk, drugą parę zawieszoną na specjalnej nitce - przypomina sobie pani Ela.

Nie boi się odważniejszych przedsięwzięć. Do spektaklu dla dorosłych robiła świeczniki o fallicznych kształtach. Najdziwniejszym zamówieniem były jednak kopie koni naturalnej wielkości i konkretnej rasy. Sprawa nie wypaliła z powodów różnic finansowych.

- Wykonanie tych koni wymagało pomocy co najmniej trzech osób, w tym spawacza, ale druga strona jakoś nie zrozumiała, że to zawyża koszty - tłumaczy.

Świat lalek jest stale obecny w życiu dąbrowskiej projektantki. Pani Ela wykonuje prace dla prywatnych teatrów lalkowych w Opolu czy w Będzinie. Wzorem lalki jest dla niej marionetka rzeźbiona w drewnie przez mistrzów. Ze sztuką rzeźbienia w drewnie bałaby się mierzyć, ale nie stawia kropki nad i. Najtrudniejsza dla niej pozostaje ciągle taka lalka, której jeszcze nie zrobiła.

Zamiast CV

Rodowita będzinianka, ukończyła szkołę plastyczną w Katowicach. Swoje pierwsze kukiełki robiła jako uczennica szkoły.

Potem przez dziesięć lat pracowała w reklamie, projektując m.in. witryny sklepowe. W latach 80. kierowała pracownią plastyczną w będzińskim Teatrze Dzieci Zagłębia, a następnie pracownią plastyczną w katowickim Śląskim Teatrze Ateneum w Katowicach. Przeszła na rentę, którą utraciła. Obecnie żyje głównie ze zleceń, bo jak mówi, za wybory zawodowe trzeba płacić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dabrowagornicza.naszemiasto.pl Nasze Miasto