Przyczyna kłopotów tkwi bowiem przede wszystkim w przestarzałym taborze, który kierowany jest na najdłuższe dąbrowskie trasy, a nowe wozy kursują tymczasem tymi znacznie łatwiejszymi do obsługi.
W tym tygodniu znów w naszej sosnowieckiej redakcji rozdzwoniły się telefony. Zdenerwowani pasażerowie nie mogą bowiem zrozumieć, jak to się dzieje, że problemy są ciągle z tymi samymi kursami i tymi samymi liniami.
– W poniedziałek spóźniłam się do pracy w Ząbkowicach ponad 40 minut, bo po raz kolejny w ostatnim czasie nie przyjechał autobus linii 175, który powinien odjeżdżać z Mydlic o godzinie 7.35. Czekaliśmy, czekaliśmy. I nic – mówi pani Mariola. – W końcu po pół godzinie autobus przyjechał, ale nie dość, że opóźniony, to jeszcze absolutnie nie nadawał się do jazdy. Kierowca wcale nie potrafił wrzucić biegów, toczył się 20 km na godzinę. To totalny horror – dodaje.
Pasażerowie nie wiedzieli, czy gdziekolwiek dojadą, a tymczasem za kilka minut w planie był kolejny kurs linii 175 w kierunku Trzebiesławic. Nie wiedzieli, czy się przesiadać, czy nie, a może wysiąść i do Ząbkowic dojechać jednak kursem linii 635, który powinien rozpocząć się z zajezdni na Mydlicach o 8.12.
– Te nasze przestarzałe autobusy, dokładnie przypominają sytuację na kolei. Pojedzie, nie pojedzie, dojedzie, nie dojedzie. Jedna wielka zagadka. Nawet sam kierowca przyznał się, że dostał autobus w fatalnym stanie technicznym, bo się spóźnił z poprzedniego kursu. Tylko po co takie rupiecie w ogóle wyjeżdżają w trasę, skoro wiadomo, że zaraz się rozkraczą – podkreślają pasażerowie. – A przecież linie 175 czy 635 oprócz godzin porannych kursują do Trzebiesławic czy Wojkowic Kościelnych tylko raz na godzinę, albo rzadziej – dodają.
To nie jedyna wpadka PKM Sosnowiec w ostatnich dniach. W miniony piątek autobusy kursowały jak w soboty, więc 635 powinien przyjechać na przystanek Mydlice-Szpital o godz. 18.46. Oczywiście o czasie nie przyjechał. Pojawił się tam, ale z ponad 20-minutowym opóźnieniem. Czy tak ma na dobre wyglądać dąbrowska komunikacja? Dopóki dąbrowski oddział PKM nadal będzie dysponował najgorszym taborem, wysłużonymi ikarusami i jelczami, które dawno już powinny zostać zezłomowane pewnie tak będzie. A takich wozów jest w gołonoskiej zajezdni prawie 20 na 117. I na nic zdadzą się tu tłumaczenia PKM-u, że w rezerwie jest więcej kierowców, a tak w zasadzie, to z kursami zimowymi ogólnie nie jest tak źle.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?