Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odpust w Gołonogu. Kilkadziesiąt lat temu kończył się… potańcówką. Był tatarczuch, drewniane motyle, loteria i karuzele

Monika Krężel
Monika Krężel
Odpust w Gołonogu, połowa lat 50. ubiegłego wieku
Odpust w Gołonogu, połowa lat 50. ubiegłego wieku Fot. Monika Krężel
Odpust w Gołonogu. Dla wielu mieszkańców Gołonoga było to w przeszłości największe wydarzenie w dzielnicy. Od dziesięcioleci 13 czerwca pod Sanktuarium św. Antoniego przyjeżdżali odpustowicze z wielu sąsiednich miast. O tym odpuście mówiło się, że jest największy… w południowej Polsce.

Z zakamarków pamięci najstarszych mieszkańców Gołonoga odpust świętego Antoniego na gołonoskim wzgórzu wyjawia się jako największe święto w dzielnicy. Nikt nie pamięta, dlaczego odpust przyciągał takie tłumy i miał tak dużą renomę. Na odpust chodziło się całymi rodzinami nie tylko z nieistniejących już ulic Gołonoga, jak Starowiejska, Florowska, Folwarczna czy Wiśnowa, ale i z całej Dąbrowy czy sąsiednich miast.

Odpustowe stragany przycupywały wzdłuż ulic. Już dzień wcześniej kupcy przyjeżdżali na wzgórze gołonoskie, by zająć bardziej atrakcyjne miejsca, czyli te położone bliżej kościoła. - Rozkładali się od kiosku z prasą i z papeterią, który prowadziła pani Kuroska, potem wzdłuż budynku Szkoły Podstawowej nr 2 i wzdłuż serpentyn prowadzących aż do wejścia do kościoła św. Antoniego – wspominają najstarsi mieszkańcy.

W latach 50. i 60. atrakcją odpustu były pierwsze owoce, jak truskawki i czereśnie, oraz ogórki małosolne sprzedawane prosto z beczki. Dla najmłodszych była wata cukrowa i lody. Te ostatnie wyglądały jak ciasto tortowe, lodziarze kroili je na kawałki i podawali w wafelkach, tańsze sprzedawano za dwa złote, grubsze za 5 zł. Przysmakiem był chleb tatarczany, czyli tatarczuch sprzedawany na kromki, wyroby cukiernicze, jak pierniki, obwarzanki na nitce, ciastka kruche, odpustowe. – Na nasz odpust przyjeżdżali Ślązacy z ciastami i wielkimi bochnami tatarczucha. Ten chleb był pyszny, słodki, wilgotny. Dzisiaj już tak dobrze nie smakuje – opowiada jedna z dąbrowianek.

Na części straganów sprzedawano zabawki, w tym proce, pistolety na kapiszony i tzw. pukawki (wyglądem przypominały flet, korek do zatykania rury był na uwięzi, żeby pocisk nie ginął). Do dzieci uśmiechały się kurki albo motyle na patyku, które głośno klaskały skrzydłami, gdy się je prowadziło i drewniane samochodziki ciągnięte na sznureczku.

Wieczorem, na placu szkolnym przy podstawówce (szkoła miała najpierw nr 2, potem 12), odbywała się potańcówka. Na zabawie grała orkiestra Krężlów. Czteroosobowy zespół składał się z muzyków grających na perkusji, akordeonie, skrzypcach i saksofonie. Potańcówka kończyła się o godz. 22. Stragany zwijały się po zabawie. Na potańcówki chodzono jeszcze w połowie lat 60.

Był też fotograf. Dzieci mogły sobie zrobić zdjęcie np. w samolocie. Stała też plansza z otworami na buzie. Kobieca postać miała jasne blond włosy, jak Wioletta Villas, męska wzorowana była na szeryfa z „Winnetou”.

Słynne były gry losowe. Jedne losy zawijano w papierki, ale bardziej popularne były tzw. gry karuzelowe. Karuzelę puszczało się palcem, do wygrania były figurki gipsowe. Najciekawsze figurki, były trudnodostępne, na środku karuzeli, mniej atrakcyjne na obrzeżach.

Nie było odpustu bez karuzeli. Na odpustowiczów czekały duża silnikowa karuzela łańcuchowa i druga – mała, z konikami napędzana mięśniami ludzi. Ten, co napędzał karuzelę ręcznie za każde 5 odcinków dostawał nagrodę, mógł się pokręcić za darmo. – Pamiętam, że do mechanizmu karuzeli wchodziło się na górę, po schodkach i tam ją napędzało – opowiada dąbrowianin. Byli tacy, którzy gdy raz wsiedli na dużą karuzelę łańcuchową, już nigdy więcej na to się nie odważyli.

Warto jeszcze wspomnieć, że w Gołonogu nad bezpieczeństwem uczestników odpustu czuwał jeden milicjant.

W dniu odpustu na msze przyjeżdżało zwykle dwóch biskupów, uroczystą mszę odprawiano o godz. 18.
Ostatnio odpust w Gołonogu jest o wiele skromniejszy, choć w porównaniu z innymi odpustami i tak cały czas się wyróżnia skalą. Na stronie diecezji sosnowieckiej sprzed czterech lat czytamy: „Na zakończenie mszy św. odbyła się procesja ze śpiewem Litanii do św. Antoniego oraz poświęcenie chlebków św. Antoniego i lilii”.

„Historia parafii w Gołonogu sięga 1675 roku. W 3 lata później konsekrowany został kościół pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Marii Panny i św. Andrzeja. Pierwszy ołtarz ku czci św. Antoniego wybudowano w świątyni w 1721 r. Ponownej konsekracji kościoła dokonał w 1892 r. biskup kielecki Tomasz Kuliński. Pozostawiając wezwanie Narodzenia Najświętszej Maryi Panny drugim patronem świątyni, w miejsce św. Andrzeja, uczyniono św. Antoniego Padewskiego. Od 15 sierpnia 1951 r., decyzją biskupa częstochowskiego, administrację parafii objęli Ojcowie Franciszkanie. Od 20 lat decyzją bp Adama Śmigielskiego świątynia jest diecezjalnym sanktuarium św. Antoniego” – czytamy na stronie diecezji sosnowieckiej.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dabrowagornicza.naszemiasto.pl Nasze Miasto